Była jedną z pierwszych sióstr służek. Cicha i dyskretna, uduchowiona i normalna. Poddana carskim represjom nikogo nie zdradziła – zmarła jak męczennica. Czy teraz trafi na ołtarze?
▲ Cytadela w Warszawie i osławiony X Pawilon to miejsce kaźni Polaków w czasie rosyjskiej niewoli. Tam oddała życie 3 sierpnia 1897 r. bohaterska zakonnica.
Grażyna Myślińska /Foto Gość
Siostry służki, których początki są związane z bł. o. Honoratem Koźmińskim i Zakroczymiem, żyją nadzieją, że m. Eulalia Markowicz – ich trzecia z kolei przełożona generalna, będzie ogłoszona błogosławioną. Oddała życie jako męczennica za wiarę, wolność sumienia i ojczyznę. W 1896 i 1897 r. aktywnie uczestniczyła w działalności misyjnej na rzecz unitów. Za udział w konspiracji została aresztowana i uwięziona w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Podczas śledztwa połączonego z torturami nie załamała się i nikogo nie zdradziła.
Po latach o. Honorat wręczając jednemu z kapucynów zakonną piuskę, którą kiedyś zrobiła Eulalia Markowicz, powiedział: „Szanuj pan, bo to praca świętej męczennicy”. O niej też pisał: „Wielu z prawosławnych zostawało w tajemnicy katolikami i za pośrednictwem jezuitów otrzymywali z Rzymu potrzebne dyspensy. Zdarzyło się, że pewna pobożna pani, zaopatrzona w podobną dyspensę, została zatrzymana na granicy i zrewidowana. Wiedząc, że mogłaby narazić popa na zesłanie na Syberię, połknęła papier. Została zamknięta w cytadeli, poddana długim przesłuchaniom i torturom. Niemniej zachowała milczenie. Wreszcie umarła w więzieniu”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.