Wracajmy do Stanisława!

ks. Włodzimierz Piętka ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 06.04.2018 12:00

Świętemu "młodziankowi z Rostkowa" wystarczyło 18 lat życia. Żył szybko, ba, nawet się buntował, jak mówią niektórzy - na przełaj biegł do nieba.

Obraz św. Stanisława Kostki z kościoła filialnego w Kacicach k. Pułtuska. Prawdopodobnie jest to jeden z najstarszych obrazów świętego, pochodzący jeszcze sprzed kanonizacji w 1726 r. Obraz św. Stanisława Kostki z kościoła filialnego w Kacicach k. Pułtuska. Prawdopodobnie jest to jeden z najstarszych obrazów świętego, pochodzący jeszcze sprzed kanonizacji w 1726 r.
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich świętych w świecie. Patronuje polskiej młodzieży, jest patronem naszej ojczyzny, metropolii warszawskiej i diecezji płockiej, w której przyszedł na świat. Jednak kto pojedzie do Rostkowa, miejsca jego narodzin, praktycznie nie znajdzie żadnego materialnego śladu po Stanisławie. Przychodzi z pomocą tradycja, która mówi, że dwór rodziny Kostków był położony na wzgórzu, w miejscu, gdzie obecnie zbudowany jest neogotycki kościół. Mówi się o stare lipie stojącej nieopodal, przy której Stanisław miał się często modlić. Wskazuje się głaz, na którym ma być odciśnięta jego stopa, czy wreszcie na staw, z którego, jak mówią podania, Stanisław miał uciszyć żaby przeszkadzające mu w modlitwie.

- Ale chyba nie to jest najważniejsze, bo każdego z nas powinno nurtować pytanie: jak ten młody chłopak tak szybko stał się dojrzały? - mówi ks. Janusz Cegłowski, proboszcz parafii św. Jana Kantego w Mławie i propagator kultu św. Stanisława Kostki. "Było w tym świętym coś bardzo naszego - i ta wewnętrzna wielka tkliwość, uczciwość, słowiańska i polska, i równocześnie ten jakiś niezłomny pęd do tego, co jest dobre i prawdziwe" - powiedział w 1970 r. w Rzymie kard. Wojtyła.

Ks. Janusz Cegłowski wspomina pewne przypadkowe spotkanie, które rozbudziło w nim fascynację św. Stanisławem. - Pojechałem z młodzieżą do Warszawy. Gdy szliśmy w grupie, jak to z młodzieżą, śmiejąc się i głośno rozmawiając, zatrzymała nas pewna kobieta i zapytała, skąd jesteśmy. Gdy powiedzieliśmy, że z Przasnysza, odpowiedziała: - To macie tak piękną postać: św. Stanisława, i wy nic nie robicie! Potem odwróciła się i odeszła bez słowa. Te słowa zawstydziły mnie i zapadły w pamięć - mówi ks. Cegłowski. Jego zdaniem, trafnie mówił o św. Stanisławie Papież Polak, gdy zauważył, że życie tego świętego "szło na przełaj, aby w krótkim czasie dokonać wiele dobra".

Święci papieże mówią, jak on ich prowadził po tajnikach duszy, do zwycięstwa nad sobą i do wiary. To ma budować i inspirować do pracy duchowej starszych i młodszych. - Gdy otrzymałem nominację na biskupa płockiego, ówczesny nuncjusz apostolski w Polsce abp Józef Kowalczyk powiedział mi, abym w diecezji płockiej przywrócił należne miejsce św. Stanisławowi Kostce jako głównemu patronowi. Chcę to czynić! - powiedział przed kilkoma laty bp Piotr Libera do księży dziekanów i wicedziekanów. Z pewnością realizacją tych słów będzie ogłoszony już wkrótce Rok św. Stanisława Kostki w diecezji płockiej, który ma się rozpocząć 1 stycznia 2018 r. Zbliża się bowiem 450. rocznica śmierci świętego.

Impuls, aby wracać do świętego z Rostkowa i odkrywać go na nowo, daje nam aż trzech papieży ostatnich dekad: św. Jan XIII, bł. Paweł VI i św. Jan Paweł II.

Gdy w "Dzienniku duszy" papież Roncalli pisze o patronie swego dzieciństwa i młodości, to odnosi się właśnie do świętego pochodzącego naszej diecezji. Już jako papież nawiedza Kwirynał i jego relikwie 13 listopada 1962 r. Tam spotyka polskich biskupów z prymasem Stefanem Wyszyńskim i mówi do nich m.in.: "Polakom zapewne miło będzie dowiedzieć się, iż tu, w tym centrum chrześcijaństwa, wszyscy, od papieża począwszy, zupełnie szczególne żywią uczucia uwielbienia dla św. Stanisława. Ze swej strony cieszę się, że ja w tym hołdzie wyprzedzam wszystkich".

Z kolei bł. Paweł VI, przyjmując polskich biskupów 13 listopada 1966 r. w Rzymie, a był to dzień liturgicznego wspomnienia św. Stanisława Kostki, powiedział, że "Polska wydała kwiat świętości, którym jest Stanisław z Rostkowa". Uroczystości w Rzymie i spotkanie z papieżem były częścią obchodów 400. rocznicy śmierci patrona dzieci i młodzieży w Austrii, Polsce i w Rzymie.

Jan Paweł II, jeszcze jako arcybiskup krakowski, w 1967 roku przybył z pielgrzymką do Rostkowa z okazji 400. rocznicy śmierci św. Stanisława. Jesienią 1978 roku miał powrócić w te strony, do Przasnysza, ale 16 października zatrzymał go w Rzymie...

Gdy 20 sierpnia 1967 roku kard. Karol Wojtyła nawiedził Rostkowo, nie głosił tam kazania w czasie Sumy odpustowej. Jednak gdy cztery lata później, w Czerwińsku n. Wisłą, przewodniczył uroczystościom w pierwszą rocznicę koronacji obrazu Matki Bożej Pocieszenia, nawiązał do postaci św. Stanisława: "Przybyliśmy tutaj, aby patrzeć w oblicze Matki tylu zwycięstw i wyczytywać także w nim nasze słabości i nasze zwycięstwa. Przybył tutaj Kościół płocki, który za swojego niebieskiego patrona ma św. Stanisława Kostkę. I to jest szczególnym motywem, ażebyśmy w Kościele płockim, w sanktuarium czerwińskim modlili się o zwycięstwo dla naszej młodzieży; dla każdego młodego serca, dla każdego młodego życia. Lękamy się, gdy młode życie i młode serce jest przedwcześnie skażone; lękamy się tym lękiem Stanisława z Rostkowa - mówił kard. Wojtyła.

50 lat temu św. Stanisław Kostka został ogłoszony głównym patronem diecezji płockiej, Stolica Apostolska zatwierdziła tekst Litanii do św. Stanisława Kostki, a jego relikwie przekazano do największych ośrodków duszpasterskich w diecezji. W niedzielę 20 sierpnia 1967 r. w Rostkowie odbyły się wielkie uroczystości religijne z udziałem kard. Stefana Wyszyńskiego i kard. Karola Wojtyły, w czasie których bp Bogdan Sikorski ogłosił decyzję o utworzeniu parafii w Rostkowie, zaś w przasnyskiej farze rozpoczął wieczystą nowennę ku czci św. Stanisława, która miała być odprawiana w każdy czwartek. Mszy św. w Rostkowie przewodniczył wtedy abp Antoni Baraniak, metropolita poznański.

Na tamtą uroczystość bp Bogdan Sikorski wystosował długi list pasterski, w którym zachęcał do pielgrzymowania do miejsc związanych ze świętym oraz do naśladowania jego duchowej postawy: "Pielgrzymujcie stale do Rostkowa i fary przasnyskiej, by uczcić relikwie świętego i pomodlić się w miejscach, które on uświęcił swoją modlitwą. Nawiedzajcie Drobin k. Raciąża, skąd pochodziła pobożna matka św. Stanisława Małgorzata Kryska. Nawiedzajcie historyczny kościół parafialny w Zakroczymiu, miasteczku związanym z urzędem Jana Kostki, kasztelana zakroczymskiego, ojca naszego patrona. Kościół ten posiada również relikwie Stanisławowe, podobnie jak i płocka katedra, kaplica biskupa płockiego i kilkanaście świątyń diecezji".

Biskup zachęcał wiernych, aby naśladowali św. Stanisława, a zwłaszcza jego modlitwę i całkowite oddanie Bogu. "W pierwszej modlitwie, którą zapamiętałem, oddałem się zupełnie Bogu na służbę i ofiarę" - miał wyznać św. Stanisław. "Miłujmy więc całym sercem Matkę Boską, miłujmy Eucharystię i módlmy się często i żarliwie, jak nasz patron" - pisał 50 lat temu bp Sikorski.

Św. Stanisław Kostka urodził się w grudniu 1550 r. w Rostkowie k. Przasnysza. Został ochrzczony w kościele farnym w Przasnyszu. Rodzicami jego byli Jan Kostka, kasztelan zakroczymski, i Małgorzata z Kryskich, pochodząca z Drobina k. Płocka. Miał czworo rodzeństwa: trzech braci - Pawła, Wojciecha i Mikołaja oraz siostrę Annę. Bracia - Wojciech i Mikołaj zmarli w dzieciństwie.

Od najwcześniejszych lat życia Stanisław wzrastał w religijnej atmosferze rodzinnego domu, o której tak pisał jego brat Paweł: "Rodzice postępowali z nami surowo i przyzwyczajali do modlitwy i uczciwości. Wszyscy nas upominali i brali udział w naszym wychowaniu, wszystkich czciliśmy, przez wszystkich byliśmy kochani".

Do 12. roku życia Stanisław pobierał nauki w domu rodziców. Przez następne dwa lata razem z Pawłem kształcił się i wychowywał pod opieką młodego nauczyciela Jana Bilińskiego. Gdy miał 14 lat, w lipcu 1564 r., wyjechał z bratem Pawłem i Janem Bilińskim na dalszą naukę do Wiednia. Zamieszkał w konwikcie prowadzonym przez jezuitów. Po ośmiu miesiącach pobytu w kolegium, gdy jezuitom zabrano internat, Stanisław musiał się przenieść do domu luteranina Kimberkera.

Początkowo nauka sprawiała Stanisławowi trudności. W drugim jednak roku należał do najlepszych uczniów, pod koniec zaś trzeciego roku prześcignął nawet najlepszych. Zawdzięczał to nie tylko nieprzeciętnym zdolnościom, ale bardziej jeszcze pracowitości, pilności i sumienności, o czym świadczą jego notatki.

Wyróżniał się pobożnością, skromnością i umiarkowaniem. Miał nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu. Gorliwie służył do Mszy św., często pozostawał w kościele lub kaplicy na adorację. Odznaczał się też szczególnym nabożeństwem do Matki Bożej. Stanisław, mając zamiar wstąpić do jezuitów, usiłował prowadzić życie na wzór zakonny, co było powodem przykrości, jakie miał m.in. ze strony starszego brata Pawła.

W grudniu 1566 roku Stanisław ciężko zachorował i obawiano się o jego życie. Powrót do zdrowia zawdzięczał cudownej interwencji Matki Bożej. Opowiadał potem w nowicjacie w Rzymie, że ujrzał Maryję z Dzieciątkiem Jezus, które złożyła mu na wyciągnięte ręce. Otrzymał wtedy polecenie wstąpienia do Towarzystwa Jezusowego. Powstały jednak trudności nie do pokonania na miejscu, bo ojciec nie zgadzał się, aby jego syn został zakonnikiem.

Kiedy Stanisław przekonał się, że w Wiedniu nie może być przyjęty do zakonu, 10 sierpnia 1567 r., w niedzielę rano po Mszy św., ubrany w ubogie szaty, by nie zwracać na siebie uwagi, zdecydował się na ucieczkę. Zostawił list, w którym tłumaczył się przed Pawłem i Janem Bilińskim, dlaczego podjął taką decyzję. Zorganizowano za nim nawet pościg, ale Stanisława nie rozpoznano, gdyż był przebrany w żebracze ubranie.

Stanisław udał się najpierw do Augsburga, a następnie do Dylingi, mając nadzieję, że może będzie przyjęty przez prowincjała jezuitów w Niemczech, o. Piotra Kanizjusza. Gdy ten przekonał się o wielkiej wartości Stanisława, dał mu radę, aby udał się do samego generała jezuitów w Rzymie. Wystawił też Stanisławowi szczególną opinię, pisząc: "Spodziewam się po nim rzeczy przedziwnych".

W drodze do Rzymu Stanisław napisał jeszcze list do rodziców. Do wiecznego miasta przybył 25 października 1567 r. i zapukał do furty klasztornej. O. Franciszek Borgiasz, późniejszy święty, zadecydował wtedy o przyjęciu Stanisława do nowicjatu wbrew woli rodziców.

W nowicjacie, jak stwierdzali świadkowie, był wzorem zakonnika. Najświętszą Maryję Pannę nazywał swoją "Matką i Panią". Na miesiąc przed śmiercią Stanisław wyznał przyjaciołom, że nie opuszcza go przeczucie o bliskim odejściu. 10 sierpnia 1568 r. zachorował. Gdy stan jego zdrowia pogorszył się, poprosił o spowiedź, przyjął Komunię św. i sakrament chorych. Z krzyżem i obrazkiem Matki Bożej w dłoni zmarł 15 sierpnia 1568 roku. został ogłoszony błogosławionym w 1605 r. , a świętym w roku 1726.