Brat Albert - znak czasu

Agnieszka Otłowska Agnieszka Otłowska

publikacja 18.06.2017 22:46

- Św. Biedaczyna z Krakowa woła o rachunek sumienia z miłosierdzia - mówił bp Mirosław Milewski w Makowie Mazowieckim.

Brat Albert - znak czasu Maków Mazowiecki, 15.06.17. Diecezjalne obchody Roku św. Brata Alberta Agnieszka Otłowska /Foto Gość

Diecezjalne uroczystości poprzedziła inscenizacja "Brat naszego Boga" w wykonaniu podopiecznych Katolickiego Stowarzyszenia Pomocy św. Brata Alberta z Płocka. Kulminacyjnym punktem była Msza św. pod przewodnictwem bp. Mirosława Milewskiego.

- Polski parlament i Kościół Katolicki w Polsce ogłosili 2017 rok, Rokiem św. Brata Alberta, wielkiego Polaka, patrioty, malarza, zakonnika. Dla naszej wspólnoty parafialnej jest to szczególny czas Bożego zmiłowania, gdyż jesteśmy jedyną wspólnotą w diecezji pod wezwaniem św. Brata Alberta – mówił na początku Eucharystii, ks. Krzysztof Biernat, proboszcz parafii.

Mszy św. przewodniczył bp. Mirosław Milewski, który też wygłosił homilię.- Są święci, którzy stali się symbolem własnego czasu. Są święci, którzy świętością wypełnili jakąś przestrzeń życia. Do takich osób należy z pewnością św. Brat Albert. Od jego śmierci minęło 100 lat, ale znak, jaki zostawił nam swoim życiem, nie stracił swojej aktualności – mówił we wstępnie bp Mirosław.

Zwrócił uwagę, że Adam Chmielowski w obliczu cierpiącego Chrystusa zobaczył twarz cierpiącego człowieka. Przyszedł w jego życiu moment, gdy w twarzach krakowskich biedaków, bezdomnych, nędzarzy zobaczył oblicze Jezusa. - Jego pracowania malarska stała się przytuliskiem dla ubogich. Krótko potem zrezygnował z kariery malarskiej, objął funkcję zarządcy przytuliska dla bezdomnych, do którego sam się przeniósł. Będąc pośród biednych mógł ich lepiej zrozumieć i pomóc dźwignąć się z nędzy materialnej i duchowej – wyjaśniał biskup.

- Swoim życiem dał ewangeliczne świadectwo miłosiernej miłości do każdego człowieka. Ten naśladowca św. Franciszka z Asyżu wiedział, że między chrześcijaństwem a miłosierdziem istnieje nierozerwalna więź. Do końca wypełnił słowa Chrystusa skierowane do bogatego młodzieńca: "Idź, sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie" (Mk 10, 21) – mówił bp Mirosław.

Kaznodzieja nadmienił, że tuż po skończonym Roku Miłosierdzia przeżywamy w Polsce Rok św. Brata Alberta. Dzięki temu świętemu mamy możliwość przyjrzeć się, co to znaczy być miłosiernym w praktyce. - Św. Brat Albert był miłosierny. Dzięki własnej, wrodzonej wrażliwości i światłu Ducha Świętego dostrzegł przestrzeń, którą można wypełnić świętością. Napełnił Bogiem świat ludzi biednych przełomu XIX i XX w. W ludziach, którzy w oczach świata nie znaczyli absolutnie nic, on dostrzegł twarz cierpiącego Chrystusa. Pomógł im. Ale powiedzieć po prostu: "pomógł", to zdecydowanie za mało! Nie chodzi przecież o to, że podzielił się pieniędzmi, jedzeniem, nawet nie o to, że podzielił się swoim mieszkaniem, pewnie ubraniami i tak dalej. On dał dużo, dużo więcej. Dał siebie! Dał samego siebie, rezygnując z dotychczasowego życia i wchodząc w świat swoich podopiecznych w całości – akcentował.

- To nauka płynąca z dzisiejszego diecezjalnego świętowania dla nas wszystkich. Trzeba pomagać, trzeba się dzielić, to znaki miłosierdzia. Ale to za mało. Trzeba oddać także siebie. Łatwiej ofiarować coś na zbiórce dla potrzebujących niż pójść do starszej samotnej kobiety, czy samotnego mężczyzny, porozmawiać, pomóc w sprzątaniu, zakupach, wizycie u lekarza czy dotarciu do kościoła. Bo trzeba dać siebie. Łatwiej wrzucić żebrzącemu człowiekowi do puszki kilka złotych niż ofiarować mu chwilę uwagi i odrobinę miłości. Bo trzeba dać siebie. To trudne. Owszem. Ale to jest miłosierdzie, którego uczy nas św. Brat Albert – akcentował bp Mirosław.

Na zakończenie prosił, prosił wiernych, zgromadzonych na uroczystościach, aby podążając za wzorem św. Brata Alberta nieśli pomoc ubogim, biednym i bezdomnym, by wypełniali świat ubogich świętością i Bogiem. - Św. Brat Albert nie pisał uczonych traktatów. On po prostu pokazał, jak należy miłosierdzie czynić. Pokazał, że kto chce prawdziwie czynić miłosierdzie, musi stać się bezinteresownym darem dla drugiego człowieka. Służyć bliźniemu to według niego przede wszystkim dawać siebie, być dobrym jak chleb" – zakończył biskup.

Tuż po zakończonej Eucharystii, wierni podążyli w procesji eucharystycznej, która zakończyła się błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem. Po niej w ogrodach parafialnych odbył się piknik, na którym nie zabrakło ciepłego poczęstunku, tortu i występu Miejskiej Orkiestry Dętej.