Dotknięcie historii

Wojciech Ostrowski

publikacja 21.05.2017 17:57

- Właśnie w tym momencie średniowiecze wraca do Przasnysza - oznajmił zgromadzonym na rynku miejskim Daniel Sukniewicz na rozpoczęcie V Jarmarku Staropolskiego.

Ciekawie, gwarno i historycznie było w minioną sobotę na przasnyskim rynku Ciekawie, gwarno i historycznie było w minioną sobotę na przasnyskim rynku
Wojciech Ostrowski

Projektant i koordynator Szlaku Książąt Mazowieckich poprowadził piątą edycję Przasnyskiego Jarmarku Staropolskiego. Wydarzenie rozpoczął barwny korowód postaci w historycznych strojach, który przy dźwięku średniowiecznych dud okrążył rynek. Byli wśród nich rekonstruktorzy Szlaku Książąt Mazowieckich i wielkopolskiej Drużyny Wojów Piastowskich "Jantar" oraz dzieci i młodzież z przasnyskich szkół. Zawitali również król Jan III Sobieski i królowa Marysieńka ze swoim dworem, których role zagrali aktorzy Teatru Trzech Pokoleń. Jako królewska straż przyboczna wystąpili członkowie Grupy Rekonstrukcji Historycznej 14 Pułku Strzelców Syberyjskich.

Na przasnyskim rynku rozpoczęła się tegoroczna edycja Turnieju Miast na Szlaku Książąt Mazowieckich. Do rywalizacji stanęły reprezentacje Ostrowi Mazowieckiej, Sannik i Przasnysza. Po zaciętych zmaganiach w serii konkurencji zwyciężyła drużyna gospodarzy z burmistrzem Waldemarem Trochimiukiem na czele przed Ostrowią Mazowiecką i Sannikami.

Z roku na rok przybywa uczestników jarmarków staropolskich. Jak zwrócił uwagę Daniel Sukniewicz w tym roku było rekordowo dużo kramów kupców i rzemieślników. Każdy mógł nie tylko zobaczyć, jak wyglądały warsztaty pracy średniowiecznych mistrzów czy skosztować różnych potraw, lecz także spróbować swoich sił, starając się je własnoręcznie wykonać np. lepiąc garnek z gliny czy mieląc zboże na żarnach. Chętnych nie brakowało, podobnie jak amatorów rycerskich konkurencji, po których wykonaniu można było zostać pasowanym na rycerza. Dużym zainteresowaniem publiczności cieszył się pokaz walk rycerskich, który zaprezentowała wielkopolska Drużyna Wojów Piastowskich "Jantar". W ten sposób, w roku 590. rocznicy nadania Przasnyszowi praw miejskich, przypomniano czasy jego największej świetności, kiedy uznawany był za trzecie po Warszawie i Płocku miasto ma Mazowszu, słynące jako największy w tej dzielnicy producent piwa.

- Bardzo mi się podoba ta impreza w Przasnyszu – mówi Daniel Sukniewicz. - Po pierwsze ze względu na ludzi. To nie jest tylko tak, że robi się imprezę, przygotowuje się coś. Mieszkańcy od początku biorą czynny udział, choćby przebierając się w stroje średniowieczne. I to jest bardzo fajna rzecz. Po drugie miejsce tej imprezy jest bardzo ciekawe. Przasnysz ma zachowany rynek w średniowiecznym układzie urbanistycznym. Jeżeli jeszcze na ten rynek wpuścić ludzi przebranych w stroje średniowieczne to mamy taką namiastkę średniowiecza, jakbyśmy trochę cofnęli się w czasie. Do tego zawsze mamy wspaniałą pogodę, jest wesoło. Uważam, że to jest jedna z fajniejszych imprez tego typu, które się dzieją na Mazowszu i w ogóle w Polsce. I przede wszystkim, co najważniejsze, mieszkańcy dobrze się bawią w czasie tej imprezy. A jeżeli im się podoba to osiągnęliśmy swój cel robiąc już piąty jarmark. Ideą tego typu wydarzeń jest to, żeby w taki prosty sposób przekazywać ludziom historię, tak żeby jej dotknęli. Te wszystkie pokazy służą temu, żeby przez chwilę trochę liznęli historii, żeby zagłębili się w tamte czasy. Wiadomo, że to nie są tamte czasy i nigdy ich nie odtworzymy. Natomiast trochę ich zachęcamy do tego, żeby myśleli, że to co było kiedyś dawno, dawno temu nie jest nudne, ale może być ciekawe i barwne. A poza tym warto żeby wiedzieli, że to, co było kiedyś, ma wpływ na to, co się dzieje teraz. Dlaczego np. przywołujemy tu cały czas pamięć przasnyskich rzemieślników? Bo ta tradycja istnieje. To rzeczywiście było rzemieślnicze miasto. To jest prawdziwa spuścizna i dziedzictwo Przasnysza. Dlatego poprzez nasze jarmarki staramy się pokazywać rzemieślników i to, że to nadal jest miasto rzemieślnicze. Tutaj mogą odżyć tradycje rzemieślnicze. Mam takie wrażenie, że w tej chwili jest zapotrzebowanie na rzemiosło. Ludzie uciekają od masowego produktu, który jest wszędzie dostępny. Przyjeżdżając na jarmark można przez chwilę poczuć, że się obcuje z produktem. Nie przez to, że on leży na półce sklepowej, został masowo wyprodukowany w jakimś dalekim kraju, ale jest unikalny. A tu każda rzecz jest w jakiś sposób unikalna od wyrobów garncarskich po pieczywo - stwierdza D. Sukniewicz.