Żyć z pasją i dla Pasji

Wojciech Ostrowski

publikacja 09.04.2017 23:12

42 kilometry z krzyżem wokół Przasnysza przeszli uczestnicy III Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.

Niemal 200 osób wyruszyło na III Ekstremalną Drogę Krzyżową z Przasnysza Niemal 200 osób wyruszyło na III Ekstremalną Drogę Krzyżową z Przasnysza
Wojciech Ostrowski

Przed wyruszeniem uczestniczymy we Mszy św. w przasnyskiej farze, którą odprawia ks. Andrzej Maciejewski, proboszcz parafii św. Wojciecha. - Chciałbym serdecznie powitać was wszystkich, którzy chcecie żyć ekstremalnie, żyć z pasją i dla Pasji, a dziś także ekstremalnie się modlić, idąc za Chrystusem jego Drogą Krzyżowa – mówi rozpoczynając Eucharystię ks. Andrzej. - Dlaczego dziś tu jesteście? Dlaczego chcecie przez tę noc iść i rozważać Drogę Krzyżową? Będzie bolało, będzie przeszło 40 km. Ale chcemy sobie uświadomić, że Jezusa musiało dużo bardziej boleć.

Na zakończenie ks. Maciejewski błogosławi relikwiami Krzyża Świętego. Jest nas 198 osób, które zdecydowały się poświęcić nieprzespaną noc i podjąć wysiłek wędrowania w ekstremalnym nabożeństwie. Są wśród nas ludzie w różnym wieku, od 13 do 77 lat. Przeważają mieszkańcy Przasnysza i okolic, ale są też osoby z Makowa Mazowieckiego, Ciechanowa, Mławy a nawet z Gdańska i Warszawy. Różne są też nasze intencje i powody podjęcia ekstremalnego, modlitewnego wysiłku.

Kierujemy się na północny zachód, aby później skręcić na wschód i po zatoczeniu wielkiej, liczącej 42 kilometry, pętli zakończyć nasze nabożeństwo rozważaniem XIV stacji przy krzyżu misyjnym przed przasnyską farą.

Po wyjściu z miasta idziemy w milczeniu. W rękach pojawiają się różańce. Ta modlitwa będzie nam towarzyszyła przez całą drogę. Zatrzymujemy się przy przydrożnych krzyżach i figurach, aby tam odczytać rozważania kolejnych stacji. Korzystamy z przygotowanych przez organizatorów EDK tekstów, opracowanych przez osoby świeckie. Łatwiej do nas trafiają, łatwiej się z nimi utożsamić.

Dlaczego idziemy? Przecież nie musimy. Każdy z nas mógł zostać w domu w cieple i wygodzie. Odpowiedź odnajdujemy we wstępie rozważań EDK autorstwa ks. Jacka Stryczka: "Gdy przekraczamy siebie, możemy rozpocząć prawdziwą rozmowę z Bogiem, nie koncentrujemy już się na sobie, ale na spotkaniu z Bogiem. W tej rozmowie Bóg mówi: wiesz kim jesteś, ale nic wiesz kim możesz się stać. Otwórz się na nowe życie. Zostaw to co było. Sprawdź, jak może być".

– Panie, spraw, aby ta Droga Krzyżowa była dla nas momentem przełomu – upadku i powstania w sił – modlimy się przy stacji IX. – Pozwól nam narodzić się na nowo w Twojej mocy, przezwyciężając trudy i problemy.

Idziemy głównie polnymi i leśnymi drogami. Jest dosyć widna księżycowa noc. Za kilka dni będzie przecież pierwsza wiosenna pełnia księżyca, a po niej, zgodnie z kalendarzem liturgicznym, Wielkanoc. Każdy niesie swój własny, mniejszy lub większy krzyż i każdy sam zmaga się ze swoimi fizycznymi słabościami. Jest też niezwykła okazja rozmowy z Chrystusem.

Kiedy dochodzimy do ostatnich stacji robi się widno i zaczyna świecić wiosenne słońce. Kiedy. po przebyciu całej trasy docieramy do przasnyskiej fary, nasze serca przepełnia radość i wdzięczność: nie było łatwo, ale z Twoją pomocą, Panie, daliśmy radę.

- Idąc, czułem przede wszystkim wielką radość – zwierza się Grzegorz, z zawodu lekarz. – Ból i zmęczenie, które stopniowo narastały, były na drugim planie. Uczestnicząc w takiej Drodze Krzyżowej lepiej uświadamiam sobie bezmiar miłości, jaką obdarzył nas Chrystus, oddając za nas swoje życie na krzyżu.

- Moim zdaniem, EDK jest dobrą odpowiedzią na wezwanie, które zaproponował nam święty Jan Paweł II: "Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali." – mówi Krzysztof. - EDK ma swój jedyny i myślę, że niepowtarzalny, wymiar duchowy. Jest to droga o długości ponad 40 km, którą trzeba przebyć nocą, ukształtowana w trudnych warunkach, niejednokrotnie błotnista i śliska. Droga, którą każdy z uczestników chce przejść. Myślę, że jeżeli miałoby to wymiar czysto sportowy, wiele osób nie przystąpiłoby do pokonania tej trasy i wielu uczestników w trakcie by z niej zrezygnowało. To jest trasa w ekstremalnych warunkach - jest to droga krzyżowa, gdzie każdy z uczestników dźwiga swój krzyż i zanosi własne intencje do Pana Boga. Uczestnicząc w tej drodze zmagamy się z własnymi słabościami, z bólem, z brakiem siły fizycznej, z niedomaganiem itp. Jesteśmy słabi a zarazem bardzo silni. Myślę, że większość uczestników miała w jakimś czasie kryzys, chciała się poddać, zrezygnować, znaleźć się w ciepłym i wygodnym łóżku. Uczestnicząc w kolejnych rozważaniach stacji Drogi Krzyżowej mieliśmy to szczęście, ten dar, tę możliwość naładowania duchowego akumulatora, który pozwolił nam zapomnieć i zapanować nad słabym ciałem. Te długie godziny milczenia, ciszy, możliwość modlitwy, która daje niesamowitą siłę są niepowtarzalne. Ja jako mąż i ojciec bardzo się cieszę, że uczestniczyłem wraz z żoną i córką w tej EDK. Myślę, że ta nasza wspólnie przebyta Droga Krzyżowa jeszcze bardziej umocniła naszą rodzinę i będzie drogowskazem na następne drogi przełomu w naszym życiu.

- Nasze życie jest, może być taką EDK: mamy wspólny cel, idziemy razem, z wartościowymi ludźmi, mamy podobne trudności - ciemno, zimno, bolą nogi , chcę się spać – dzieli się Marta, nauczycielka. - Ale pomimo tych trudności idziemy do celu, zatrzymując się na kolejnych stacjach. Tam ładujemy ducha, możemy choć na chwilkę usiąść. Ale już jak się te 42 km przejdzie i jesteś u celu, to ten niesamowity ból nabiera sensu. Radość z przejścia trudnej, ekstremalnej drogi jest ogromna. Warto żyć ekstremalnie!