Za Polskę i za małą ojczyznę

ks. Włodzimierz Piętka ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 13.12.2016 22:39

Bp Piotr Libera wspominał 35. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w parafii Miłosierdzia Bożego w Skępem, przeżywającej 20-lecie istnienia.

Bp Piotr Libera Bp Piotr Libera
Agnieszka Otłowska /Foto Gość

- Ogarniamy modlitwą wszystkich, którzy nie szczędzili kolan, aby za tę wspólnotę się modlić; za tych, którzy nie szczędzili grosza, aby wznosić tę świątynię. To młoda cząstka Kościoła płockiego, która powstaje w cieniu wiekowego klasztoru ojców bernardynów – mówił na rozpoczęcie liturgii ks. proboszcz Roman Murawski.

W czasie Mszy św. modlono się za Polskę i za małą ojczyznę, którą jest miasto i parafia Skępe. Na początku uroczystości odśpiewano hymn narodowy. Przemawiali przedstawiciele samorządu i parafii.

- Początki naszej parafii nie były łatwe, ale dziś wracamy z sentymentem do tamtych chwil - mówiła jedna z parafianek do bp Libery.

Do 35. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego nawiązał w kazaniu sam ks. biskup. Mówił o krzywdzie i nienawiści tamtego czasu, "gdy brata zabijał brat", i gdy zabrakło prośby o przebaczenie i wyjawienia prawdy. Zauważył również, że dla wielu prawych ludzi, stan wojenny był czasem próby i krystalizowania się sumień.

W dalszej części kazania ks. biskup zwrócił uwagę, że parafia jest wspólnotą, w której należy troszczyć się o żywą relację z Bogiem i o sanktuaria ludzkich sumień. Dziękował za wzniesienie kościoła parafialnego i za prace przy kościele filialnym w Łąkiem, które bp Libera właśnie poświęcił.  Wspomniał również postać pochodzącego z tej wspólnoty parafialnej ks. Piotra Błońskiego.

Po zakończeniu Mszy św. odbył się koncert Mateusza Ziółko.

Parafia pw. Miłosierdzia Bożego w Skępem została erygowana 19 lipca 1996 roku przez bp. Zygmunta Kamińskiego. Jej pierwszym proboszczem został ks. Henryk Szwajkowski. 25 kwietnia 2011 roku bp Piotr Libera dokonał poświęcenia nowego kościoła. Parafia, będąc młodą wspólnotą, odwołuje się jednak do o wiele starszej tradycji, bowiem parafia w Skępem powstała już pod koniec XIV wieku, jeszcze przed lokacją miasta. Z akt wizytacyjnych z początku XVI wieku wiadomo, że był tu drewniany, konsekrowany kościół. W 1722 roku zbudowano nowy kościół, a w 1777 roku bp Michał Poniatowski powierzył prowadzenie parafii miejscowym bernardynom. W 1817 roku ówczesny kolator kościoła J. Zieliński rozebrał zrujnowany kościół.

Publikujemy kazanie biskupa płockiego wygłoszone 13 grudnia w parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Skępem.

Czcigodni bracia kapłani i ojcowie bernardyni z ks. dziekanem kanonikiem dr. Andrzejem Zakrzewskim i ks. proboszczem Romanem na czele, wielebne siostry służki; szanowny panie starosto powiatu lipnowskiego, szanowny panie burmistrzu miasta i gminy Skępe, szanowni przedstawiciele władz samorządowych i oświatowych, służb mundurowych, druhny i druhowie Ochotniczych Straży Pożarnych, zaproszeni mili goście, siostry i bracia zgromadzeni w tym kościele i łączący się z nami dzięki transmisji internetowej Katolickiego Radia Diecezji Płockiej.

I. "Biada buntowniczemu i splugawionemu miastu, co stosuje ucisk! Nie słucha głosu i nie przyjmuje ostrzeżenia, i nie ufa Panu i nie przybliża się do swego Boga".

Dzień dzisiejszy, to w całej naszej Ojczyźnie dzień pamięci i zadumy nad jedną z najtrudniejszych, najbardziej dramatycznych rocznic w naszych polskich dziejach. 35. już rocznicą, ale przecież świeżą, bolesną jak i niezagojoną raną. Doskonale korespondują z tym, co się wtedy stało, słowa Biblii, których przed chwilą wysłuchaliśmy: "Biada buntowniczemu i splugawionemu miastu /państwu, co stosuje ucisk!". Biada także dzisiaj, gdy tę bolesną rocznicę wykorzystuje się do siania niesnasek! Biada, gdy plugawi się pamięć o krzywdzie! Biada, gdy zwycięża krótkowzroczność bieżących porachunków! Dlatego wyrażam słowa szczerego uznania za to, że Wasz powiat, Wasza gmina, Wasze miasto obchodzi to bolesne wspomnienie w tej świątyni – świątyni Bożego Miłosierdzia. Gdzie lepiej jak nie w murach świątyni dedykowanej Bożemu Miłosierdziu opowiedzieć o upokorzeniu, upodleniu tamtych dni? Gdzie, jak nie przed Bogiem, wypowiedzieć tamten ból, krzywdę i upokorzenie. Posłuchajcie kilku krótkich wspomnień...

Najpierw z aresztowania i wywózki: "Po zakrętach orientujemy się, jaką trasą jedziemy. Domysły: do Rosji? Do więzienia?... Zatrzymujemy się w okolicach Soczewki.. Jeden z kolegów przeciska się do mnie i mówi: <<Panie Janku, oni nas w tym lesie pozabijają...>>".

Z przesłuchania jednej z działaczek związkowych: "Ubek na komendzie nie mówi do mnie inaczej jak per <<dziwko>>... <<Dziwko, mów, bo Twoja córka już jedzie do domu dziecka>>...".

Z dziejów sztandaru Solidarności: "Sztandar został skonfiskowany przez Służbę Bezpieczeństwa i zaginął. Przez wiele miesięcy nikt nie wiedział, gdzie jest. Po roku 1989 odnalazł się w Warszawie i został przywieziony przez Jana Chmielewskiego... W opłakanym stanie, podeptany – z odciskami butów, rozdarty, poplamiony...".

Tak, gdzie, jak nie przed Bogiem, który zna ludzkie sumienia, można wypowiedzieć taki ból, taką krzywdę i takie upokorzenie?! Ból związany z tym, o czym tak wymownie śpiewaliśmy w słynnej pieśni stanu wojennego, ułożonej przez kapłana – ks. Karola Dąbrowskiego, michaelitę: "Ojczyzno ma /Tyle razy we krwi skąpana. /Ach jak wielka dziś twoja rana /Jakże długo cierpienie twe trwa. /Tyle razy pragnęłaś wolności /Tyle razy tłumił ją kat /Ale zawsze czynił to obcy /A dziś brata zabija brat".

A dziś brata zabija, krzywdzi, internuje brat... To jest największa przestroga, którą trzeba z tego wspomnienia wynieść. I lekcja, której wszyscy musimy się nauczyć. Także z dzisiejszej Ewangelii. Bracie, mogłeś zbłądzić, mogłeś się pogubić, ale miałeś, masz sposobność nawrócenia, opamiętania, jak ten drugi ewangeliczny brat i poczuć się jak celnik i nierządnica, którym darowano i którzy jeszcze innych wyprzedzą w drodze do królestwa Bożego. W ostatnich latach umierali najwięksi twórcy stanu wojennego. Czy któryś z nich przyznał się, wyraził skruchę? Czy któryś z nich pojechał do Mamy bł. ks. Jerzego i powiedział: "Pani Marianno, przepraszam za tę zbrodnię na Pani Synu, przepraszam za te kłamstwa, które rozpowszechnialiśmy – tak naprawdę ze śmiercią ks. Jerzego to było tak i tak, przepraszam za proces toruński, który szczerze mówiąc zaaranżowaliśmy jako proces nad ks. Jerzym".

Czy któryś z nich zdobył się na to, żeby wynagrodzić krzywdy tym, których wtedy kazali pałować, internować, straszyć Sybirem? Których zabito? Nie, oni płacili potężne emerytury nie ofiarom, ale oprawcom! A dzisiaj jeszcze tyle gry tą tragiczną datą! Jakże więc nie powtarzać: "Ojczyzno ma! Ojczyzna ma".

My jednak – Umiłowani - nie chcemy dzisiaj obchodzić rocznicy próby zamordowania Solidarności przez juntę Jaruzelskiego. My pragniemy upamiętnić ten czas także jako czas chwały polskich sumień – sumień, ukształtowanych na niezmiennych ideałach, wpisanych w hasło: Bóg, Honor, Ojczyzna. "Przed oczyma staje mi twarz Wojtka [Wiścickiego] – wspomina ktoś przywódcę płockiej Solidarności z dni internowania. Z sumiastym wąsem, lekko pochylona sylwetka, w kurtce z czarną opaską na rękawie po zamordowanych górnikach w kopalni Wujek, w czapce z daszkiem i wysokich butach. Wilniuk, w Biblii nosił wizerunek Matki Boskiej Ostrobramskiej. Szybkim krokiem przemierzał kilkadziesiąt kroków więziennego spacerniaka... W Wigilię ‘81 roku podjęliśmy z Wojtkiem inicjatywę podzielenia się opłatkiem z pilnującymi nas funkcjonariuszami. Najpierw była konsternacja. Potem oni płakali jak bobry i do ucha szeptali nam życzenia odwagi i wytrwałości. Nie wiem, jak zachowały się inne cele. My tak postąpiliśmy...".

Z czego brały się takie zachowania, jak gest dzielenia się opłatkiem ze strażnikami w obozie dla internowanych? Czy potrafimy prosto i zwyczajnie odpowiedzieć: z wiary i Ewangelii? Czy potrafimy jeszcze dostrzec, że ludzie ci czerpali z ideałów: Bóg, Honor, Ojczyzna, którym towarzyszył krzyż, wizerunki Pani Jasnogórskiej i Matki Bożej Ostrobramskiej, portret św. Jana Pawła II? I że jest to nasze dziedzictwo, które zobowiązuje, które przyzywa, którego trzeba strzec i na którym trzeba budować wolną Polskę?

II. Siostry i Bracia! W adwentowy czas odnowy i skupienia wobec tajemnicy Tego, "który był, który jest i który przychodzi", gromadzimy się dzisiaj także na doniosłym Jubileuszu XX-lecia Waszej Parafii. Gromadzimy się, żeby zamknąć rekolekcje parafialne, które przeżywaliście pod kierunkiem czcigodnego o. Mariusza, paulina. Dziękujemy Ci, o. Mariuszu, za Twój siew, niejako kontynuację tego cudownego siewu, który tutaj na tej cząstce Ziemi Dobrzyńskiej prowadziła w zeszłym roku, w niezapomnianych godzinach Nawiedzenia, wędrująca Pani Jasnogórska! Dziękuję także za Waszą troskę o sprawy materialne – o Wasz kościół i o kaplicę w Łąkiem – za tamtejszy nowy dach i krzyż, które przed godziną poświęciłem. Bóg zapłać za to wszystko Wam i Waszemu Duszpasterzowi ks. proboszczowi Romanowi. To jest widomy znak – znak, że Wasza wspólnota parafialna nie tylko żyje, ale także okrzepła, skonsolidowała się i ma swoje miejsce na mapie diecezji płockiej i w Waszych sercach.

Przez te 20 lat wznieśliście wspaniałą świątynię z kamienia i cegły. Pragnę jednak bardzo, żeby udało Wam się także zbudować Kościół duchowy, Wasze "sanktuaria sumień", Wasze "kościoły domowe"! Nie mogą zarastać ścieżki wiodące w niedzielę na Mszę św., wiodące do konfesjonału! Nie można szukać wymówek w rodzaju:

"- No, proszę, ten ksiądz, a taki był pobożny!" Albo: "A ten arcybiskup, co to go na pasku w telewizji pokazywali?". To są grzechy! bardzo poważne grzechy i my je gorącym żelazem wypalamy; jesteśmy ciałem Chrystusa, wspólnotą, naczyniami połączonymi i one szczególnie bolą. Ale nie zapominajmy, że grzech był nawet wśród najbliższych uczniów Chrystusa i nawet Jemu samemu w pewnym sensie się nie udało – jeden z Apostołów Go zdradził, drugi w godzinie próby się wyparł, a reszta uciekła spod krzyża.

Bądźmy więc tego świadomi, wypalajmy zło, ale idźmy za dobrymi przykładami. Taki przykład Wasza parafia zdążyła w tym krótkim dwudziestoleciu dać nam wszystkim, całej płockiej diecezji – przykład ks. Piotra Błońskiego! Trudno być prorokiem we własnej ojczyźnie. Ale ks. Piotr nie chciał być żadnym prorokiem, nie chciał błyszczeć. Gdy odczuł powołanie, pytał: "Panie, ja? Naprawdę ja? Przecież ja mam kłopoty z polskim, jak ja powiem kazanie, jak będę uczył?" W seminarium też męczył się z łaciną, z egzaminami. Od początku pokochał jednak bardzo Boże Miłosierdzie, św. s. Faustynę i tego się trzymał. Gdy pod koniec okazało się, że zżerający go rak nie odpuści, mówił, że uczy się tylko powtarzać, całym sobą powtarzać: "Bądź wola Twoja, bądź wola Twoja, Panie!". "Bądź wola Twoja, Panie!", gdy przymierał z głodu i szedł do seminaryjnej kuchni, żeby choć zapachem się podkarmić. "Bądź wola Twoja, Panie!", gdy lekarze stwierdzili, że nic już nie da się zrobić. "Bądź wola Twoja, Panie!", gdy s. Józefa, pasjonistka i lekarka z płockiego szpitala powiedziała mu: "Piotrze, Bóg Cię bardzo kocha... Bóg ma w stosunku do ciebie wielkie plany... W życiu nie ma przypadków... Myśl o niebie".

Dwa lata temu, w jego ostatni Adwent życia na ziemi zawołałem go i przekazałem mu wiadomość: "Piotrze, nie zdałeś jeszcze wszystkich egzaminów, nie masz odbytych rekolekcji, ale ja, Twój Biskup, chcę wyświecić Cię na kapłana". I w Boże Narodzenie w seminaryjnej kaplicy wyświęciłem go. Mówiłem wtedy jemu, rodzinie, klerykom i sobie:

"W kruchości ciała rodzisz się, Piotrze, do kapłaństwa... Zdałeś, wciąż zdajesz swoim stylem przeżywania cierpienia, wszystkie brakujące Ci jeszcze egzaminy. Nawet najbardziej wymagający profesor postawiłby Ci za ten styl piątkę. Przeżyłeś też najdłuższe rekolekcje przed kapłaństwem. Teraz pragnę, abyś – jeśli taka będzie święta wola Boża - usłużył ludowi Bożemu swoim kapłaństwem przy ołtarzu, w konfesjonale, tam, gdzie będziesz mógł. I dlatego na koniec tej Eucharystii, jak każdy neoprezbiter, otrzymasz misję, zostaniesz posłany do konkretnej wspólnoty, będziesz pracował swoim cierpieniem po kapłańsku". I wręczyłem mu nominację na wikariusza do katedry płockiej.

Był księdzem tylko pół roku. Ale ilu ludzi – Kochani - doznało łaski Bożego Miłosierdzia, klękając przy jego konfesjonale?! Wdrapując się po stromych seminaryjnych schodach na Golgotę Jego cierpienia? Spotykając go na korytarzu Caritasu czy na Winiarach, żegnając się z nim w Szpitalu Świętej Trójcy? Nie powiedział zbyt wielu tych kazań, ale jego "kazanie życia" zna dzisiaj cały Płock. Umarł tu, w Skępem, w rodzinnym domu, w otoczeniu najbliższych, w otoczeniu swoich kolegów – księży, proboszcza katedry, tuż przed 15.00, gdy zaczęli odmawiać koronkę... Żegnaliśmy go w katedrze, ubrani w białe ornaty, odprawiając Mszę św z Niedzieli Miłosierdzia...

Znacie tę opowieść. Ale przyjmijcie ją dzisiaj – Drodzy Moi - jako wyznanie Waszego biskupa i jako wyraz jego pragnienia, żebyście byli – także przez pamięć o ks. Piotrze – żywą wspólnotą wiary, wspólnotą eucharystyczną, wspólnotą, która miłosierdzia u kratek konfesjonału szuka i miłosierdziem się dzieli.

Chwała bohaterom! Chwała cichym bohaterom świętości! Amen!