Jestem od Ukrzyżowanego i małej Tereski

ks. Włodzimierz Piętka ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 07.10.2016 18:02

Siostra Bartłomieja Orzoł, pasjonistka z płockiego seminarium świętuje jubileusz 60-lecia życia zakonnego.

S. Bartłomieja z bp. Piotrem Liberą, bp. Mirosławem Milewskim, przełożoną generalną s. Agnes Jaszczykowską i przełożoną domu przy WSD s. Remigią Zembrzuską S. Bartłomieja z bp. Piotrem Liberą, bp. Mirosławem Milewskim, przełożoną generalną s. Agnes Jaszczykowską i przełożoną domu przy WSD s. Remigią Zembrzuską
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

- Jestem od Jezusa Ukrzyżowanego i od małej Tereski - tak by się chyba przedstawiła s. Bartłomieja, pasjonistka - żywa historia i świadek ostatnich sześciu dekad płockiego seminarium duchownego. W tym roku kończy ona 85 lat życia i świętuje jubileusz 60-lecia życia zakonnego. Od 1956 roku posługuje w seminarium, a więc nieprzerwanie od sześciu dekad. Była przy bp. Janie Wosińskim i prowadziła jego dom, teraz w miarę możliwości pomaga w seminaryjnej kuchni, i wciąż tryska niespożytą energią i poczuciem humoru.

Jak sama mówi, od zawsze wiedziała, że ma powołanie do zakonu, ale do sióstr pasjonistek trafiła przypadkowo... - Odkrycie powołania do zakonu zawdzięczam św. małej Teresie - opowiada s. Bartłomieja. - Gdy byłam dzieckiem, znalazłam na strychu w domu rodzinnym jej obrazek. Bardzo mi się podobał. Gdy pokazałam go mamie, opowiedziała mi o Teresce. Zaczęłam więc do niej się modlić i powtarzałam sobie: "Teresa jest moja". Nie mówiłam nikomu, że idę do zakonu, ale myślałam o takim życiu - opowiada siostra.

Ponieważ pochodzi z Baranowa, niedaleko Przasnysza, znała siostry szarytki, które w tym mieście posługiwały. Ostatecznie jednak trafiła do sióstr pasjonistek do Płocka. - To były czasy, gdy rodzina cieszyła się, gdy ktoś szedł do zakonu. Dla mojej mamy była to największa radość. I ja, po tylu latach, wciąż się cieszę, że codziennie rozważam Mękę Pana Jezusa, bo jest to bardzo owocne, że ludziom służę i modlę się za nich - mówi prosto s. Bartłomieja.

We wspomnienie Matki Bożej Różańcowej s. Bartłomieja dziękowała za zakonne powołanie i 60 lat życia we wspólnocie Zgromadzenia Męki Naszego Pana Jezusa Chrystusa. Mszy św. w intencji siostry-jubilatki przewodniczył bp Piotr Libera. Uczestniczyli w niej bp Mirosław Milewski, księża profesorowie, siostry pasjonistki z przełożoną generalną s. Agnes Jaszczykowską, klerycy, pracownicy świeccy i przyjaciele s. Bartłomiei.

- Jezus chce, abyśmy w walce o człowieka i jego duszę wyraźnie opowiedzieli się po stronie dobra. Tu nie chodzi o deklaracje i słowa, ale o czyny - mówił w homilii ks. rektor Marek Jarosz, nawiązując do odczytanej Ewangelii ze św. Łukasza (Łk 11, 15-26). Nawiązując do liturgicznego wspomnienia Matki Bożej Różańcowej zauważył, że są różne formy walki ze złem, a jednym z nich jest Różaniec, jest nim również zawierzenie Matce Bożej. - W naszym seminaryjny Lepanto, w którym trzeba toczyć duchową walkę i chwytać za różaniec, s. Bartłomieja jest obecna od 60 lat. Do klasztoru wstępowała z czterema walizkami i węzełkiem, ale dziś możemy stwierdzić że wzięła ze sobą to, co najważniejsze - mówił ks. rektor. - Codzienność jest bitwą, w której o swoją świętość trzeba powalczyć. Jeśli świętą zostaniesz, wszystko będzie święte w twoim życiu - życzył ks. rektor s. Bartłomiei słowami poety ks. Jana Twardowskiego.