Małe miasto wielkich bohaterów

am

publikacja 18.06.2016 11:54

Trwają obchody 40. rocznicy protestu robotniczego w Płocku, w których weźmie udział Prezydent RP. Wczoraj w ratuszu miejskim odbyła się konferencja naukowa z udziałem Zofii Romaszewskiej, prof. Jerzego Eislera i pięciu uczestników tamtego marszu.

Małe miasto wielkich bohaterów Płock, 17.06.2016. Otwarcie wystawy i konferencja poświęcona robotniczym protestom w czerwcu 1976 r. Agnieszka Małecka /Foto Gość

W Płocku rozpoczęły się obchody rocznicy protestu robotników z 25 czerwca 1976 r.

Już dziś m.in. zostanie poświęcona tablica upamiętniająca uczestników protestu na budynku Książnicy Płockiej, dawnym KW PZPR, a następnie o godz. 18. na Starym Rynku rozpocznie się inscenizacja.

Kulminacją obchodów będzie jutrzejsza Msza św. w południe na Starym Rynku z udziałem prezydenta RP Andrzeja Dudy, który wcześniej złoży kwiaty przy Pomniku Protestów Robotniczych przed Stanisławówką.

Początkiem obchodów była wczorajsza konferencja naukowa, która odbyła się w płockim ratuszu.

Zanim przemówili uczestnicy tamtych wydarzeń, w holu ratusza została otwarta wystawa, przygotowana przez Instytut Pamięci Narodowej, ilustrująca płocki protest. Protest w Płocku zapomniany i przesłonięty przez wypadki w Radomiu i Ursusie, jak zauważył przewodniczący Solidarności Regionu Płockiego Jerzy Obrębski podczas oficjalnego otwarcia. Na wystawie można zobaczyć, jak wyglądała demonstracja, jaka była jej trasa, jaki przebieg.

- Cieszę się, że w ratuszu ma miejsce wystawa, która dokumentuje te wydarzenia. Ta rocznica, protest i wszystkie wydarzenia mu towarzyszące zapisały się bardzo mocno w historię Płocka i historii Polski. Protest ten dał początek wielkiemu wydarzeniu, które 4 lata później stworzyło Solidarność. Nie tylko Związek Samorządny, ale przede wszystkim potężny ruch społeczny, który przyniósł Polakom wolność. Rola tego protestu polega też na tym, że wychodzący na ulicę ludzie musieli się wykazać olbrzymią odwagą - zaznaczył prezydent Nowakowski otwierając konferencję zorganizowaną wspólnie przez IPN, Urząd Miasta i Region Płocki Solidarności. - Protestujący płocczanie nie rzucali kamieniami, nie demolowali samochodów, a w gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR ciskali jedynie monetami, by pokazać, że nie są awanturnikami. O czerwcu ‘76 musimy i chcemy w Płocku pamiętać szczególnie mocno - powiedział Andrzej Nowakowski.

- Po raz pierwszy udało nam się zebrać tylu uczestników tamtego protestu, nigdy nie mieliśmy takiej okazji - stwierdził Jacek Pawłowicz, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów PRL, który był moderatorem spotkania. - Dzisiaj mamy niebywałe szczęście, że gościmy na tej sali panią Zofię Romaszewską, która brała udział w pomocy represjonowanym. Kilka lat później tworzyła podziemne Radio „Solidarność”, tworzyła Komisję Interwencji i Samorządności NSZZ „Solidarność”, z której pomocy korzystali ludzie represjonowani, w tym również z Płocka. Jest również z nami w mojej ocenie najwybitniejszy historyk zajmujący się historią tamtego okresu, prof. Jerzy Eisler, który pomógł mi przez te 15 lat pracy w Instytucie Pamięci Narodowej zrozumieć, co to jest historia - dodał.

Prof. Eisler powiedział m.in. o stereotypach, które jego zdaniem pokutują w opisywaniu kolejnych polskich protestów robotniczych. - Chodzi o taki obraz, że w roku 1968 zbuntowali się przeciwko władzy studenci i młoda inteligencja, przy biernej postawie robotników, a nawet sprzeciwie. Potem w grudniu ‘70 na Wybrzeżu zastrajkowali robotnicy, a studenci pozostali bierni, wręcz wrodzy. W myśl tej relacji, w roku ‘76 zbuntowali się robotnicy, a po raz pierwszy poparła ich część inteligencji. I w roku 80-tym, jak w bajce, wszyscy trzymaliśmy się za rączki, młodzi, starzy, wykształceni, niewykształceni, wierzący, niewierzący, stworzyliśmy Solidarność, która zbuntowała się przeciwko czemuś czego nie było. Bo to jest kolejny mit, że było państwo komunistyczne - mówił prof. Eisler.

Jak wyjaśniał dalej, Polska była pod władzą komunistów, ale nie była Polską komunistyczną, bo w przeciwnym razie nie byłoby jedynie internowania kard. Stefana Wyszyńskiego, tylko by go zabito. - Nie byłoby wielu takich ludzi, jak siedząca koło mnie pani Zofia Romaszewska. Nikt nigdzie na świecie nie powiedział: „zbudowaliśmy państwo komunistyczne”, nawet w Związku Radzieckim, nawet w Północnej Korei. Może się czepiam, ale to jest okazja, byśmy budowali wspólnie historię bez lukru, bez zamazywań - stwierdził prof. Eisler. W jego ocenie czerwiec ’76 nie był przełomem, jeśli wciąż imieniem Edwarda Gierka, nazywa się ulice, skwery. A przecież, dowodził historyk, pod czujnym okiem Gierka, trwały „ścieżki zdrowia”, katowano zatrzymanych, działała propaganda i cenzura. Zdaniem historyka na tej ocenie zaważyła „większa kolorowość życia”, która pojawiła się w latach 70-tych i fakt, że Gierek na tle innych towarzyszy sekretarzy wypadał najbardziej korzystnie. - A ten „wspaniały” Gierek, wiele na to wskazuje, chociaż nie ma jeszcze twardych dowodów, był człowiekiem Moskwy - mówił prof. Eisler.

A jak wyglądał ten czerwiec ’76 w Płocku? Opowiadali o tym sami uczestnicy tych wypadków, wówczas pracownicy przede wszystkim Mazowieckich Zakładów Rafineryjnych i Petrochemicznych ale i Fabryki Maszyn Żniwnych.

- To była spontaniczna sprawa, to był pierwszy ruch w Płocku, w tamtych czasach. Spontaniczność byłą wielka i jednocześnie odwaga. Jeśli się sercem nie czuje jakiejś potrzeby, to strach się potęguje. Doszliśmy do pierwszych bloków w Płocku. Ludzie zaczęli otwierać okna. Pozdrawiać nas. Zaczęło się dochodzenie ludzi do początku naszego marszu. Poszliśmy Jachowicza, Kobylińskiego i w prawo, przez Tumską. Na Tumskiej był tłum ludzi w kolejkach. Były okrzyki „chodźcie z nami”, „dziś nie biją”. Doszliśmy pod budynek Komitetu Wojewódzkiego na Kościuszki. Pamiętam, że utworzyliśmy czworobok i drobne pieniądze, kto tam miał, rzucaliśmy w takim geście, że ten nasz pieniądz jest bez wartości. Nie pamiętam, kto wyszedł na ten balkon. Były gwizdy. Byłem wtedy młodym człowiekiem, żonatym, miałem małe dziecko, dlatego zostałem tam do 6 i poszedłem. Nie spotkały mnie represje, bo miałem dobrego kierownika, komunistę…- opowiadał Henryk Ruszczak.

- Wtedy Płock to było małe miasto. I to małe miasto miało wielkich bohaterów, tak ich trzeba nazwać - mówił Konrad Łykowski. I o samym proteście: - Wielu przyłączało się na chwilę i odchodziło, bo może miało już inne plany, ale chociaż kawałek chciało poczuć tej atmosfery. Gdyby policzyć wszystkich, biorących udział, to na pewno było ich kilka tysięcy. Podkreślam, że mały Płock zachował się wtedy bohatersko i godnie. Dlatego mam gorący apel. To 40-lecie jest pięknie przygotowane i mam nadzieję, że Płock z wielką godnością te uroczystości zakończy. A na końcu będzie najpiękniejszy akcent, bo będzie wizyta prezydenta Andrzeja Dudy, który weźmie udział we Mszy św. za tych ludzi, z których pewnie połowa już nie żyje, którzy byli prześladowani. Uczcijmy to 40- lecie z godnością! - powiedział uczestnik czerwcowych wydarzeń sprzed 40-lat.

Jakie były konsekwencje udziału w tym proteście? - Zostałem zwolniony 1 lipca 1976 r. Nie wpuścili mnie nawet na teren zakładu i nie pozwolono mi się rozliczyć z narzędzi. Do dzisiaj mam te 4 lata wyjęte ze stażu pracy. Wtedy nie było sądu pracy tylko Terenowa Komisja Odwoławcza. A Sąd Karny w tej chwili nie uznaje tej instancji - mówił Henryk Kamiński, aktywny uczestnik tamtego protestu. Do jego zwolnienia przyczynił się nie tylko udział w demonstracji przeciw zapowiadanym przez rząd podwyżkom, ale i odmowa udziału i sprzeciw wobec kontrdemonstracji, jaką kilka dni później zorganizowała władza ludowa, potępiająca „warchołów”, jak nazywała protestujących robotników.

Pięciu dawnych uczestników Czerwca ’76 podkreślało zgodnie - to wydarzenie ich ukształtowało, określiło; dzięki temu zaangażowali się potem w działalność powstałej „Solidarności”.

- Pamiętam z tamtego czasu wyjazd do Radomia, nie wyobrażałam sobie, że tak może wyglądać bieda w naszym kraju i represje - powiedziała w czasie płockiej konferencji Zofia Romaszewska, żona legendarnego opozycjonisty  i senatora Zbigniewa Romaszewskiego, która angażowała się w pomoc represjonowanym. Odnosząc się do płockiego środowiska wspomniała: - Strasznie lubiłam Darka Stolarskiego i Kamińskiego; oni byli dla nie przykładem, jak w tych czasach nie zatracić godności.