Szlachetność ponad serce

Agnieszka Otłowska

publikacja 13.12.2015 21:26

Ponad 600 rodzin w diecezji otrzymało pomoc w ramach akcji Szlachetna Paczka, która miała swój finał już po raz piętnasty. Zaangażowanych w projekt było ponad 300 wolontariuszy.

Rozpakowywanie paczek przynosiło wiele radości szczególnie dzieciom Rozpakowywanie paczek przynosiło wiele radości szczególnie dzieciom
Agnieszka Otłowska /Foto Gość

Po raz pierwszy w naszej diecezji Szlachetna Paczka organizowana jest w Winnicy. - Od zawsze lubiłam pomagać ludziom w potrzebie – mówi w rozmowie z "Gościem Płockim", Edyta Kucharczyk, liderka rejonu Winnica. - Rozmowy i spotkania z ludźmi w Paczce zupełnie przewróciły do góry nogami moje myślenie na temat pomocy. Zobaczyłam i zrozumiałam, jaka powinna być pomoc, aby była mądra, czyli taka, która zmienia ludzi, a nie tylko ich sytuację życiową. Możliwość pomocy innym, to nie tylko zwykły uśmiech i satysfakcja, to taka wewnętrzna pełnia radości i spełnienie. To radość patrzenia, jak otwierają się zatwardziałe serca, jak inni cieszą się tym, że mogą dać coś innym – dodaje Edyta. Wolontariuszka tak opowiada o rodzinach, zakwalifikowanych do SzP: - Kiedy docieramy do rodzin często są to smutni, zatroskani codziennością ludzie. Na pierwszym spotkaniu wszystkie rodziny były bardzo skrępowane, małomówne, zawstydzone. Niekiedy trzeba wydobyć ich pilne potrzeby i uświadomić im ich wartość, aby zaczęli marzyć o lepszej przyszłości i aby wspólnie z wolontariuszem poszukali rozwiązań trudnej sytuacji – dodaje.

Kiedy rodzina zostaje włączona do projektu, otrzymuje informacje od wolontariusza, że znalazł się darczyńca. Wtedy jest niesamowita radość. - Każda z rodzin, którą miałam przyjemność poznać, poczuła się dowartościowana, że są ludzie, dla których ich los jest ważny, których ujęła ich historia i chcą pomóc rodzinie stanąć na nogi – akcentuje jedna z wolontariuszek.

Szlachetna Paczka polega nie tylko na przekazaniu rodzinom potrzebującym rzeczy i prezentów na Święta Bożego Narodzenia. Te prezenty to jest coś, co musi być, aby mogło wydarzyć się coś większego. Ten projekt zmienia każdego, kto w niego wejdzie.

- Każdy, kto jest w drużynie Szlachetnej Paczki, niezależnie od swojej roli, potwierdza, że więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu – akcentuje Edyta. Każde spotkanie dodaje siły i utwierdza w przekonaniu, że każdy, nawet najmniejszy czyn ma sens. - Podczas spotkań z rodzinami dostrzegłam ich piękno, którego nie można zaobserwować na zewnątrz – mówi Beata Andryszczyk. - Będąc wolontariuszem, widzi się biedę i problemy, jakie mają rodziny, staje się bardziej wrażliwy na krzywdę drugiego człowieka. Ten projekt ma na celu dawanie impulsu do zmiany i jednoczenia ze sobą ludzi – zwraca uwagę.

Wolontariusze pukają do kolejnych drzwi. Najbardziej poruszające są reakcje dzieci. – W mojej "paczkowej" rodzinie jeden chłopiec z pięciorga dzieci, po rozpakowaniu prezentu krzyknął: "Zobaczcie! Dostałem paczkę, o jakiej marzyłem!" – relacjonuje Beata. – Wtedy człowiek na chwilę zamiera. Czuje, że łzy się cisną do oczu, radość wypełnia serce, coś niesamowitego – dodaje.

W każdej rodzinie panuje inna atmosfera na widok uśmiechniętych wolontariuszy. - Rodziny przyjmowały nas zwyczajnie – wtrąca Anna Strauch. - Odwiedziłam kilka "paczkowych rodzin" i jakby ktoś zapytał, "jakie ona są?", odpowiedź jest krótka: zwykłe, szare, codzienne. Ale wychodząc od nich miało się na całym ciele "ciarki" – "ciarki radości". Nie można było przestać myśleć o ludziach, których właściwie nie znamy, a którzy pokazali nam kawałek swojego życia.

Kim jest szlachetny wolontariusz? - Dla mnie osobiście hasło "szlachetny" wiąże się z dostojeństwem, perfekcją. Szlachetne w "szlachetnej paczce" jest to, co najbardziej ulotne: marzenia, emocje, nadzieje, radość, wzruszenia, a tego w procesie paczkowym nie brakuje. - Widok tej wspaniałej rodziny "odznaczonej" przez wrażliwych darczyńców szlachetnym upominkiem… to trzeba przeżyć… - akcentuje Ania.  

Jak byli przyjmowani przez rodziny? - Przyjmowały nas różnie; jedni z radością, inni zaś nieufnie - dzieli się Ewelina Przybyłek, wolontariuszka z Winnicy. - Rozmowy były wyjątkowe. Dziś już wiem, że ludzie, którzy potrzebują pomocy, nie zawsze liczą na pomoc materialną, ale rozmowa i dobre słowo drugiego człowieka też jest bardzo ważne, a czasem najważniejsze. W tych chwilach nie zapomina się o darczyńcach, którzy tak wiele poświęcili czasu i energii przygotowując paczkę – dodaje Ewelina.

Wolontariusze przekazują nie tylko zakupione prezenty, ale i okruchy wrażliwości, którą zapakowali darczyńcy w kolorowy papier. - W chwili wręczenia paczek rodzina była zdezorientowana cała sytuacją – opowiada Ewelina. – Ilość paczek przeszła ich najśmielsze oczekiwania. Dało się słyszeć, jak kobieta rozpakowując paczkę z żywnością powiedziała: "To jest właśnie mój ulubiony makaron" – relacjonuje Ewelina.

 

Bycie wolontariuszem wciąga. - Jestem w Szlachetnej Paczce pierwszy raz, ale już wiem, że nie ostatni – mówi Agnieszka Chymkowska, jedna z wolontariuszek. – Bycie nim polega na odkrywaniu trudnych historii rodzin potrzebujących, ale również na dzieleniu momentów szczęścia. Jako wolontariusze, wchodzimy w świat biedy i sprawiamy, że życie najbardziej potrzebujących może zmienić się dzięki pomocy darczyńcy – zauważa Agnieszka. - Ci ludzie nie tylko opowiadają o trudnej sytuacji, w której się znaleźli. Oni są biedni, ale mają jednocześnie coś bardzo cennego; mają siebie. Wspierają się na każdym kroku i to jest wspaniałe. Jestem przekonana, że ta pomoc będzie dla wielu impulsem do zmiany. Na pewno będą wiedzieli, że nie są ze swoimi problemami sami, bo są ludzie, którzy mają szlachetne serca i chętnie pomagają – dodaje. - Zostałam wolontariuszką, bo wiem, że życie bywa przekorne - opowiada Wiktoria Ciosek. - I kiedyś to ja lub ktoś z moich bliskich może być w takiej sytuacji jak nasze paczkowe rodziny.

 Warto dać cząstkę siebie, i razem z innymi stworzyć coś wielkiego i czerpać z tego radość i siłę na dalsze działania mówią wolontariusze Szlachetnej Paczki. – Kiedy odwiedzam rodzinę, widzę, w jakich warunkach żyją – mówi Wiktoria. - Ale oni nie płaczą, nie załamują się. Wręcz przeciwnie. Widzę w nich radość z tego, że ktoś ich odwiedza. Dostrzegam również silną więź pomiędzy nimi, bardzo się kochają. Kiedy pytam o potrzeby, mówią, że są bardziej potrzebujące rodziny, wstydzą się mówić o swoich problemach. Ten moment jest momentem magicznym – zwraca uwagę. Rodziny paczkowe to bohaterskie rodziny; z ich uśmiechów czerpie się siłę do dalszego działania. Ich historie motywują. Dla wielu wolontariuszy czas w Paczce jest niezwykły, bo pozwala spojrzeć w inny sposób na otaczający go świat. Idea mądrej pomocy, która przyświeca projektowi Szlachetna Paczka, wyróżnia go spośród innych form pomocy potrzebującym.

– My odnajdujemy prawdziwych bohaterów w na pozór zagubionych ludziach z problemami – dzieli się Monika Podlaska. - Rodziny dostają to, czego potrzebują w danej chwili. Oprócz pomocy materialnej dostają coś dla niektórych dużo bardziej ważnego: impuls do zmiany swojego życia. Odzyskują poczucie własnej wartości oraz wiarę, że mogą wiele zdziałać i stanąć na nogi. Mamy tu niezwykle ważne zadanie: jesteśmy łącznikiem między ludźmi potrzebującymi, a ludźmi chcącymi nieść pomoc – zwraca uwagę Monika. - Kiedy wchodziło się do jednej z rodzin czuło się gęsią skórkę – dzieli się wrażeniami wolontariuszka Elżbieta Warda. – Jedna z córek przy rozpakowywaniu prezentów mówiła; "Moja mama jest słodka jak lukier i na pewno się jej to przyda" – zwraca uwagę Elżbieta.

Darczyńcy, to przede wszystkim zwyczajni ludzie, którzy są wrażliwi na ludzką biedę. Można ich spotkać zarówno w małym dziecku, staruszce, czy przedsiębiorcy.  - Marzyłam o tym, by komuś dać taką wielką paczkę – mówi 6-letnia Martynka Berent, która wraz z rodzicami przygotowywała paczkę. – Chciałam, aby inne dzieci też miały zabawki, ubrania i coś słodkiego na święta. Cieszyłam się z tego, że mogłam pakować te prezenty dla trójki rodzeństwa. Rozdzielaliśmy z rodzicami wszystko tak, aby najmniejsze było dla najmłodszego, a największe dla najstarszego. Potem wszystko zapakowaliśmy w jedno pudełko, aby mieli radość z rozpakowywania. Na koniec dokleiłam dużą kokardę, by był to prawdziwy prezent – mówi Martynka.

W ideę Szlachetnej Paczki zaangażowali się nie tylko samorządowcy, firmy prywatne, ale również kręgi Domowego Kościoła. - Ze Szlachetną Paczką jesteśmy związani po raz pierwszy – mówi Grzegorz Mączyński, przedsiębiorca z Warszawy. – Zawsze staraliśmy się pomagać Domom Opieki Społecznej bądź jakimś fundacjom zajmującym się pomocom ludziom z biedniejszych rodzin – zwraca uwagę Mączyński. – Wybraliśmy rodzinę, która potrzebowała dużej pomocy. Jako duża firma stwierdziliśmy, że zbierzemy wystarczające środki na to, aby spełnić ich wymagania. – Z głównych rzeczy, najbardziej potrzebujących była kuchenka gazowa. Dodatkowo przekazaliśmy środki chemiczne, rzeczy spożywcze, środki czystości – wymienia Mączyński. – Okres świat, to czas, gdy każdy chciałby być czymś obdarowany. My mamy taką możliwości, więc chcemy pomóc. Są dobrzy ludzie, którzy chcą się zrealizować. My mamy w tym momencie w miarę dobrą stopę życiową, to dlaczego mielibyśmy nie pomóc tym, którzy są w gorszej sytuacji. Jeśli starasz się dzielić dobrem, to ono potem wraca w podwójnej wersji – akcentuje Grzegorz Mączyński.

- Naszą paczkę zorganizowaliśmy wspólnie z kręgiem Domowego Kościoła, do którego należymy – mówi w rozmowie z "Gościem Płockim", minister Henryk Kowalczyk. – Każdy z nas zadeklarował, co może kupić z listy potrzeb konkretnej rodziny. W Szlachetnej Paczce udzielamy się z żoną po raz trzeci. Gdy się pomaga, czuje się radość z dzielenia tą pomocą. Warto pomagać, bo jest to forma, która dla rodzin wyselekcjonowanych jest wielkim darem. To jest solidarność z potrzebującymi rodzinami – dodaje Kowalczyk. - Nikt z nas nie wie, w jakiej sytuacji się znajdzie w przyszłości i może to właśnie my będziemy potrzebować tej samej pomocy – wtrąca Hanna Kowalczyk. – Obchodzimy zarówno Rok Miłosierdzia, ale również 35-lecie Solidarności. Szlachetna Paczka jest właśnie takim przejawem solidarności z tymi, którzy akurat teraz potrzebują pomocy. Ci, którzy tych trudności nie przeżywają, mają wielką szansę podzielić się dobrem z tymi, którzy go oczekują – akcentuje Henryk Kowalczyk.