Ona się nie starzeje

am

publikacja 04.10.2015 23:16

W sobotę i niedzielę dawni i obecni petroklezjanie, wraz ze swoimi duszpasterzami świętowali jubileusz. Było spotkanie przy kawie, prezentacje multimedialne, nabożeństwa i Msza św.

Ona się nie starzeje Płock, 04.10.2015. Msza św. z okazji 45-lecia Salezjańskiego Duszpasterstwa Akademickiego Petroklezja Agnieszka Małecka /Foto Gość

- Tutaj zaproponowano mi herbatkę; pokazano, gdzie jest szklanka i czajnik. Od razu poczułam się, jak w domu. Powiedziano też, że jestem tutaj nie tylko gościem, ale i gospodarzem. I tak to się zaczęło - mówi o swoich pierwszych krokach w duszpasterstwie salezjańskim w płockiej Stanisławówce Anna Czachorowska. Razem z mężem Pawłem, powiedziała krótkie świadectwo podczas niedzielnej Mszy św., sprawowanej z okazji 45-lecia SDA. Mimo że od lat 20 lat są w innej wspólnocie - w Domowym Kościele, to nadal wspominają Petroklezję jako miejsce wielkiej otwartości i przestrzeń, gdzie mogła wzrastać ich wiara i miłość.

Anna i Paweł należą do wielkiej i rozrastającej się „rodziny petroklezyjnej”. O więzach w tej rodzinie świadczy fakt, że jubileusz przyciągnął osoby, które już dawno mają za sobą czasy studenckie. W kronice, dokumentującej ten jubileusz, ktoś na początku napisać znamienne słowa „Kilka lat w Petroklezji, a taki duży wpływ na resztę naszego życia. Dziękujemy!”

- Czuję przywiązanie do Petroklezji, bo tu zostawiłem jakąś cząstkę życia. A zaczęło się tak, że byłem wcześniej ministrantem w swojej parafii i usłyszałem, że tu powstaje duszpasterstwo. Zaczęliśmy się gromadzić. Spotkania prowadził ks. Henio Szydlik. Na początku były raz w tygodniu, potem doszły spotkania formacyjne w środę, a sobota stała się czasem integracji. Pamiętam tworzenie nazwy, godła, i to, jak pisaliśmy na maszynie śpiewniki. W Petroklezji czuliśmy oparcie duchowe, to było takie przedłużenie tego, co mieliśmy w domach. Przyciągała też sama praca duszpasterska księży salezjanów - wspomina Adam Kostrzewa z Sierpca, jeden z pierwszych petroklezjan.

- Tutaj przychodziły takie osoby, które chciały być we wspólnocie z Bogiem. Łączyła nas Msza św. Przygotowywaliśmy oprawę liturgiczną: czytania, komentarze, śpiewy. I każdy z nas czekał na tę Mszę. Mieliśmy prelekcje, spotkania z ciekawymi ludźmi - mówi pani Halina z Płocka, która była przed laty w Petroklezji. - Tu dojrzewaliśmy. Nasze osobowości się formowały. Można powiedzieć, że formowało się tu nasz kręgosłup moralny. Mogliśmy przecież trafić na różnych ludzi, w różne miejsca i to nie byłoby takie fajne - zauważa inna przedstawicielka dawnego pokolenia petroklezjan.

- Kiedy patrzy się na dawnych członków naszego duszpasterstwa, widać bardzo to, jacy są pogodni i odważni. Myślę, że oni wiedzieli i wiedzą, kim są. I to się czuje - mówi Małgorzata, przedstawicielka młodych, obecnie zaangażowanych w działalność tego duszpasterstwa.

- Petroklezja, nie była dla ludzi bojaźliwych. Trzeba było mieć w tamtym czasie odwagę, stanowczość, wierność, kręgosłup. Była takim drugim domem. Tu się odpoczywało, rozwijało się i było sobą. W tym duszpasterstwie zawiązywały się przyjaźnie, rodziła się miłość, która owocowała w sakramentem małżeństwa - tak o początkach Salezjańskiego Duszpasterstwa Akademickiego mówił bp Roman Marcinkowski, który przewodniczył niedzielnej Mszy św. jubileuszowej w płockiej Stanisławówce. Zauważył, że sama nazwa, kojarząca się z dawną płocką Petrochemią, czy Petrobudową, ma w sobie trzon, który odpowiada greckiemu słowu „skała” - petra. - Można budować dom na różnych podłożach, ale ludzie Petroklezji budują na skale Słowa Bożego - powiedział bp Roman.

„Petroklezja” powstała w październiku 1970 r. przede wszystkim z myślą o młodzieży studiującej w politechnice i studium nauczycielskim w Płocku. Jej założycielem i pierwszym duszpasterzem był ks. Henryk Szydlik „Halicza”. W jej długiej i ciekawej historii zapisały się spotkania z ludźmi nauki i świadkami wiary, wspólne wyjazdy i zabawy, szeroka działalność charytatywna (m.in. praca w punkcie aptecznym na Stanisławówce z lekami zachodnimi za czasów ks. Koronkiewicza) i głęboki rys patriotyczny. Ten ostatni przejawiał się w czasach komuny szczególnie w Mszach św. za ojczyznę i ubieraniu grobów Pańskich w dekoracje, zawierające motywy patriotyczne. W tym okresie, szczególnie w latach 70 i 80-tych to środowisko duszpasterskie było pod obserwacją Służb Bezpieczeństwa. Petroklezja to także „grupa pomarańczowa” w płockiej pieszej pielgrzymce na Jasną Górę, zespół muzyczny Spes, który śpiewał na Mszach św., to także same Msze dla młodzieży, dziś tzw. „dwudziestki”. Obecnie duszpasterstwo szuka nowych środków ewangelizacyjnych, by dotrzeć do młodzieży; jednym z ważnych współczesnych inicjatyw jest „Wieczór Chwały”.

 

Rozmowa z ks. Walerianem Święcickim, wieloletnim duszpasterzem SDA „Petroklezja”

Co czuje dawny duszpasterz, gdy patrzy na ludzi z Petroklezji, którzy po latach spotykają się z takim entuzjazmem?

Ja dzisiaj mam tę satysfakcję, że do tego „domu na skale”, jak mówił ksiądz biskup o Patroklezji, dołożyłem swoją cegiełkę. To satysfakcja, gdy dawni absolwenci wracają do tej skały, na której budowali swoje młode życie, która była dla nich oparciem w tamtych trudnych czasach. A tamte czasy, lata 80-te, były ciekawe, ale jednocześnie trudne i odpowiedzialne. Parafrazując słowa Inki - Danuty Siedzikówny, można powiedzieć, że młodzież Petroklezji, w tamtych trudnych czasach komunizmu „zachowała się, jak trzeba”. To widać dzisiaj, po wielu latach. Oni dalej żyją tymi wartościami. Nie tylko te czasy wspominają, ale przekazują tamte wartości młodym pokoleniom. Bo przecież z ich rodzin wyrastają nowi petroklezjanie. Wczoraj, na spotkaniu mówiłem o tym tak, że każdy ten kwiatek, ma już swój ogródek i w nim rosną nowe kwiatki, które są już bardzo widoczne.

Dlaczego wracają?

Jeżeli absolwencie wracają do tego źródła, to znaczy, że to było ważne, że stąd coś wynieśli, jakieś wartości. Może chcą tu nabrać nowych sił, oddechu na dalsze życie.

Dziś usłyszeliśmy, że Petroklezja była dla ludzi odważnych…

Młodzież szukała wtedy takiego miejsca, gdzie poczułaby się wolna, bo macki komunistyczne, zwłaszcza UB sięgały wszystkich środowisk, zwłaszcza do duszpasterstwa akademickich. Gdy teraz czyta się wspomnienia dawnych ubeków, to widać, że duszpasterstwo akademickie było o tyle niebezpieczne, że kształtowało kadry, „aktyw” - osobowościowo, intelektualnie i patriotyczne - do walki z komunizmem. Dlatego wszyscy duszpasterze akademicy byli ciągle inwigilowani, zastraszani. Gdy organizowaliśmy Msze za ojczyznę, czy przygotowywaliśmy groby wielkopostne, z dekoracjami o wymiarze patriotycznym, to było wiadomo, że po każdym takim wydarzeniu będą groźby, nagonki ze strony UB. Ta młodzież była odważna, nie bała się.

Byliście szaleńcami?

Gdy teraz patrzę, z perspektywy wielu lat, mogę powiedzieć, że rzeczywiście, byliśmy szaleńcami. To było poruszenie serc. Człowiek nie zastanawiał się nad tym, jakie będą konsekwencje, czy to jest niebezpieczne. Po czasie snuje się taką refleksję, że dzisiaj trzeba by było to wszystko przemyśleć, przeanalizować, skalkulować, czy to się wszystko opłaci, czy nie. Wtedy nie było takiej kalkulacji. Wtedy było myślenie proste: „Trzeba? Idziemy!”.

Myślę, że dzisiejsza młodzież też jest ideowa, odważna, tylko może się jej tak nie pokazuje w mediach. Gdy byłem ostatnio na rocznicy Powstania Warszawskiego, to jak zobaczyłem młodzież flagami, to aż serce rosło. Taka młodzież jest i dzisiaj. Młodzież, która myśli nieszablonowo, nie tak, jak obecna władza chce. Idzie pod prąd. I to w dobrym kierunku.

Czego Ksiądz życzy współczesnej Petroklezji?

By działała tu i teraz, w nowym środowisku, z nowymi ludźmi, ale aby też bazowała na przeszłości. Możne powiedzieć za papieżem Franciszkiem, który skierował takie słowa do osób konsekrowanych z okazji Roku Życie Konsekrowanego: „Patrzeć z wdzięcznością na przeszłość, z entuzjazmem na teraźniejszość i z nadzieją i radością na przyszłość”.