Dwie pielgrzymki

ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 02.08.2015 00:00

Pierwsza - to wędrówka Matki Bożej po naszej diecezji w obrazie Jasnogórskim, druga - to nasz pątniczy szlak do Częstochowy.

Pielgrzymi piesi z Płocka na Jasną Górę: jedna grupa przyklęka przed kościołem, kolejna zbliża się do miejscowości w parafii św. Benedykta w Płocku Radziwiu Pielgrzymi piesi z Płocka na Jasną Górę: jedna grupa przyklęka przed kościołem, kolejna zbliża się do miejscowości w parafii św. Benedykta w Płocku Radziwiu
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

- Pielgrzymi to ludzie, którzy na dziewięć dni decydują się żyć w zupełnie inny sposób niż na co dzień. Bez komputera, telewizji, wygód, nawet bez stabilnego dachu nad głową. W dzisiejszych czasach, gdy człowiek tak polubił wygodę i wszelkie zabezpieczenia, pieszy pielgrzym jest pewnego rodzaju fenomenem. Jest człowiekiem, któremu niewiele trzeba i który nie odczuwa braku. Ponadto, co jeszcze ważniejsze, idzie na pielgrzymkę, bo chce bardziej pokochać i poznać Boga. To człowiek, który szuka, któremu zależy na pięknym życiu - mówi ks. Jacek Prusiński, główny przewodnik pielgrzymki. I już zachęca, aby zainteresować się tą inicjatywą, by zaplanować sobie dni od 6 do 14 sierpnia, by wreszcie w parafii zapisać się na pieszą bądź duchową pielgrzymkę.

- Najważniejsze jest nastawienie na przeżycie duchowe i gotowość na doświadczenie rekolekcji w drodze. To może być również wspaniała przygoda: pójście pieszo do Częstochowy, ale niech to będzie przede wszystkim intencja i duchowe postanowienie. Niech więc każdy, kto odczuwa takie pragnienie i fizycznie jest sprawny, spakuje różaniec. Na pielgrzymce ważne jest, aby chcieć słuchać, modlić się, dobrze przeżyć Mszę, wyspowiadać się, a wtedy trud drogi będzie możliwy do pokonania - mówi ks. Prusiński.

Tematem tegorocznej pielgrzymki są słowa św. Teresy z Ávili: "Bóg sam wystarczy". - Jest pewne podobieństwo między życiem konsekrowanym a życiem pielgrzyma - uważa ks. Jacek Prusiński. - Jedni i drudzy wyrzekają się wielu rzeczy, bo chcą skupić się na Panu Bogu, rezygnują z dóbr materialnych, by pójść za tym, co duchowe, nieprzemijalne. Chcemy uczyć się postawy, w której Bóg jest największym dobrem dla człowieka, a wszystko inne ma tylko pomagać w dotarciu do Boga. Nasze tegoroczne hasło: "Bóg sam wystarczy" dobrze pasuje do mentalności pielgrzyma. Jest to przecież człowiek, który wiele nie ma, który pozostawił w domu tak wiele. Ogołocił się z tego, co zbędne w poznawaniu Boga. Chce pozostać sam na sam ze swoim Panem i to mu wystarczy. Zauważmy, że choć w naszej diecezji zgromadzenia zakonne nie są tak liczne, to jednak niepoliczalne są łaski, które wypraszają osoby Bogu poświęcone - dodaje ks. Prusiński.

- Pielgrzymka była pewnie jedną z form dobijania się do mnie Pana Boga. Chodziłam pieszo na Jasną Górę z mojej rodzinnej diecezji - z Gorzowa. Była to bardzo długa pielgrzymka, bo trwała aż 13 dni. Były to lata 80. i trzeba było uważać, bo była inwigilacja ze strony służb komunistycznych. Były to pielgrzymki pełne młodzieży. Młodych przekonywała taka forma, bo stawiała im konkretne wymagania. I chyba to pozostało do dziś: pielgrzymka jest dobra dla tych, którzy czegoś szukają. To żywe świadectwo, w wielkim trudzie i wyzwaniach. Cieszę się, że z grupy, w której chodziłam, wyszło wiele powołań do kapłaństwa i zakonu - mówi s. Krzysztofa, pasterka z Rypina.

Pielgrzymka zawsze wyzwala świadectwo u tych, którzy idą i jakieś głębokie wzruszenie u pozdrawiających pątników wzdłuż drogi. Hanna Staniszewska z Płocka sześć razy była na pielgrzymce. Teraz prawie każdą pielgrzymkę odprowadza z Płocka. Jest na Mszy w katedrze i zawsze się wzrusza.

- Mój pierwszy raz był spontaniczny. Towarzyszyło mi wtedy wielkie uniesienie. To były tłumy pielgrzymów: było nas może siedem tysięcy. To były lata 80. Pamiętam, jak na jednej z tamtych pielgrzymek padał deszcz, było zimno, chciałam już wracać, ale jednak zostałam. I na końcu pamiętałam już tylko wielką radość. Przed obrazem zrozumiałam, co to jest pielgrzymka, bo na Jasnej Górze bilansują się trud i radość. Pamiętałam, że naszą biało-czerwoną grupę prowadził ks. Henryk Seweryniak. Zostały mi jego głębokie kazania i konferencje. A później już coś mnie ciągnęło na ten szlak. Do Częstochowy ciągną mnie teraz intencje: za rodzinę, za dzieci. Szukam tam zrozumienia wielu trudnych spraw, które mnie spotykają. W drodze wiele rzeczy głębiej do mnie dociera: i modlitwy, i przeżywanie Mszy, i katechezy. Od pielgrzymki codziennie odmawiam Różaniec. Może trudności nie znikają od razu, ale owocem jest większy pokój serca. Jest nią również głębsza relacja z Panem Bogiem i odkrycie Jezusa jako Pana i Boga - mówi Hanna Staniszewska.