U Matki ze spękanymi dłońmi. Gołymin

Agnieszka Otłowska

publikacja 06.07.2015 06:58

- Jeżeli wierzący w Chrystusa zwietrzeją, jeśli oni zawiodą; jeśli wierzący w Chrystusa nie obronią tych podstawowych wartości, to kto ma to uczynić? - pytał bp Roman Marcinkowski w kolejnej parafii nawiedzenia.

Tłum wiernych witał obraz jasnogórski w Gołyminie Tłum wiernych witał obraz jasnogórski w Gołyminie
Agnieszka Otłowska /Foto Gość

- Chociaż nie potrzebujesz naszego uwielbienia, pobudzasz nas jednak swoją łaską, abyśmy Tobie składali dziękczynienie. Nasze hymny pochwalne niczego Tobie nie dodają, ale przyczyniają się do naszego zbawienia. (…) Nie przychodzisz do nas, jako królowa potrzebująca uwielbienia. Wielbimy Cię, choć to niczego Tobie nie dodaje. Przez to uwielbienie przywracasz nas do godności dzieci Bożych. Przybywasz do nas tworzących wspólnotę pw. św. Jana Chrzciciela - witał obraz Maryi, ks. Marek Świgoński, proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela w Gołyminie.

Kapłan zaznaczył, że Maryja przychodzi do ich konkretnego wieczernika, by poruszyć wszystkich, by pękły skorupy obojętności, rutyny, by uwolnić od wszystkiego, co przeszkadza wzrastać w wierze. - Do serca swego, jak Syna nas przygarnij. Królowo nasza, tarczo obronna módl się za nami - modlił się z wiernymi ks. proboszcz.

Ks. bp Roman Marcinkowski w wygłoszonej homilii mówił na temat rodziny. - To podstawowa komórka życia społecznego. To naturalne i pierwsze środowisko życia i miłości. Dziś, zagrożone w swych fundamentalnych postawach. Ateistyczne, liberalne, wpływowe, opiniotwórcze środowiska, a zwłaszcza media, ignorują i odrzucają chrześcijańską wizję małżeństwa i rodziny. Aprobują małżeństwa partnerskie, dopuszczają bez ograniczeń aborcję, proponują środki antykoncepcyjne, popierają rozwody i konkubinaty, pomniejszają rolę rodziców w wychowaniu dzieci - wyliczał zagrożenia bp Roman.

Wielokrotnie akcentował, że dzisiejszy świat rozbraja się duchowo, poddaje się zagrożeniom, co w konsekwencji prowadzi do upadku cywilizacji. Wskazywał na zagrożenia, przed którymi stoją rodziny.

Ukazywał perspektywę, w jakiej mogą się rozwijać i wzrastać. Bp Marcinkowski odniósł się również do działań człowieka, które sam sobie tworzy poprzez wyparcie się Boga.

- Ludzie zniszczą ten świat i doprowadzą go do kataklizmu, jeśli zrezygnują z ochrony podstawowych, ludzkich i chrześcijańskich wartości; jeśli wyprą się Boga i odrzucą jego prawo. Bóg buduje swoje królestwo: prawdy, miłości, sprawiedliwości poprzez nas. Poprzez nas, swoich uczniów i wyznawców. Wy jesteście solą ziemi! Jeżeli wierzący w Chrystusa zwietrzeją, jeśli oni zawiodą; jeśli wierzący w Chrystusa nie obronią tych podstawowych wartości, to, kto ma to uczynić? - pytał wiernych w czasie homilii biskup Roman.

Zwrócił uwagę, że to właśnie na chrześcijaninie ciąży obowiązek obrony podstawowych wartości i nikt nie wyręczy go w tej misji, nikt nie zastąpi.

- Dziś miłość często rozumiana, jako uczucie: była - odeszła.; będę z nim, z nią pod warunkiem... - przypomina to układ handlowy, który można zerwać. Miłość to Chrystus na krzyżu. On pokazał nam, co to jest miłość. Jezus pokazuje ją po dziś dzień w kościele. Miłość, to dać życie, aby inni mogli żyć - mówił ks. biskup.

Swoja homilię biskup Marcinkowski zakończył wezwaniem: - Ratujmy nasze rodziny, ratujmy rodziny w naszej Ojczyźnie, póki jest czas! Nasza Matko i Królowo, obecna pośród nas, w tej cudownej kopii Jasnogórskiego obrazu, zanieś nasze prośby, problemy Swemu Synowi. Mów mu o naszej codzienności, kłopotach, zmartwieniach, zmaganiach. Mów mu o naszych zwycięstwach nad złem w nas i wokół nas, o naszych wysiłkach, by Twój Syn królował w naszych rodzinach, miejscach pracy, w naszej zabawie, odpoczynku. Spraw Maryjo, by nasza wiara potwierdzana była codziennym życiem. Niech przykład rodziców, dziadków będzie zachętą w realizowaniu przykazań bożych przez dzieci i młodzież. Podtrzymuj Maryjo pogodę ducha u starszych, naznaczonych chorą, osamotnieniem, nieszczęściem. Dopomóż Maryjo, abyśmy wierni wskazaniom Ewangelii, nieśli wszystkim Twojego Syna i dzielili się Nim chlebem i miłością - modlił się bp Roman.

Dla wielu wiernych peregrynacja obrazu kopii Czarnej Madonny, jest powrotem do wspomnień sprzed niemal 40 lat.

- Miałem 26 lat, żonę i dwójkę dzieci. Byłem wtedy młodym chłopakiem, gdy dekorowaliśmy odcinek drogi od Gołymina do Tłucznic. Przez cały tydzień nasze matki i żony w domach szyły proporczyki, taśmy. My robiliśmy słupki i kołki, by to wszystko połączyć. Dla mnie było to wielkie przeżycie. Dziś czuję wielką satysfakcję, choć serce drży i głos się łamie. Mam Jej za co dziękować: choćby za udane 45 lat małżeństwa, za dzieci. Jestem blisko Maryi, jako strażak i jako człowiek ze spracowanymi dłońmi. Czasem piszę do niej modlitwy i wiersze. Mam nadzieję, że w czasie trwającego czuwania odczytam kilka z nich, a także złożę do jej stóp parę wstawienniczych próśb - mówi Wojciech Kowalski, rodowity parafianin i mieszkaniec wsi Watkowo.

W powitaniu obrazu wzięły udział rzesze wiernych z gołymińskiej parafii. Nie zabrakło też pocztów sztandarowych, straży pożarnej, dzieci komunijnych oraz asysty procesyjnej.