Katecheza o Polsce

wp

publikacja 04.05.2015 09:41

W ubiegłym roku minęło 300 lat od narodzin w Krasnem Adama Stanisława Krasińskiego - przywódcy Konfederacji Barskiej i współtwórcy Konstytucji 3 Maja. O nim mówił w okolicznościowym kazaniu w Krasnem bp Piotr Libera 1 czerwca 2014 roku. Przypominamy jego fragmenty.

Sarkofag bp. Adama Krasińskiego w kryptach rodu Krasińskich w kościele parafialnym w Krasnem Sarkofag bp. Adama Krasińskiego w kryptach rodu Krasińskich w kościele parafialnym w Krasnem
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Był biskupem kamienieckim, kanonikiem płockim, przedstawicielem kapituły płockiej w Trybunale Koronnym, ale przede wszystkim zapisał się w historii jako przywódca Konfederacji Barskiej i współtwórca Konstytucji 3 Maja. Urodził się i zmarł w Krasnem. Tu również został pochowany.

- To niewątpliwie Konfederacja Barska zaważyła, że imię biskupa Adama Krasińskiego na trwale wpisało się do panteonu polskich bohaterów narodowych. Wielkie i dumne państwo - Rzeczpospolita Obojga Narodów, ongiś światła i zdyscyplinowana, która zwyciężała Rosję pod Kłuszynem, której władca odbierał w Warszawie hołd cara rosyjskiego, teraz wylękniona prosiła o opiekę carycę Zofię Augustę von Anhalt Zerbst - Katarzynę II. Imperatorowa Rosji wtrącała się teraz w wybór polskiego króla, przekupywała i dzieliła szlachtę, a jej ambasadorowie wprawnie rozgrywali "sprawę polską", tłumacząc, że niepotrzebne nam wojsko, wystarczy wsparcie wielkiego sąsiada. Wtedy właśnie w podolskiej mieścinie Bar ma miejsce "przebudzenie sumień", zawiązanie Konfederacji w obronie dawnych praw i suwerenności państwa. Na jej czele staje podkomorzy różański Michał Hieronim Krasiński z Mazowsza (jego serce złożono potem w tej świątyni), starosta warecki Józef Pułaski oraz spiritus movens całego ruchu biskup Adam Stanisław Krasiński. Sens tego, przeciw czemu wtedy wystąpiono, doskonale oddał Juliusz Słowacki w strofach, w których nawiązuje do słów charyzmatycznego kaznodziei Konfederacji Ojca Marka:

"Ksiądz Marek wczoraj to z ducha

Wytłumaczył na ambonie;

Mówiąc o różnej pokusie.

Miecze, powiada, bólu,

Bolące w Panu Jezusie,

To są gorsze od kąkolu

Wady na ojczystym polu.

Pierwszy miecz, co w niej usterka,

Mówił, jest to francuszczyzna,

A drugi miecz – to szulerka,

A trzeci - to kieszeń zdrady,

A czwarty - kobiece rządy,

Piąty - to przedajne sądy,

A szósty - zawiść prywatna,

A siódmy - zgniłe sumienie.

Te wszystkie, mówił, ościenie

W jednym sercu, co je mieści,

Zatknięte ręką morderczą,

Jako błyskawice sterczą".

Oficjalnie Konfederację zawiązano 4 marca 1768 roku, w dzień św. Kazimierza, patrona polskiego rycerstwa i Korony Polskiej. Józef Pułaski, po odbytej w ten dzień spowiedzi, zawierzył konfederację Stwórcy: "Niech nam Bóg będzie pomocą, tarczą i puklerzem w każdych utarczkach i potyczkach wojskowych. Niech Kościół swój święty, wiarę i wolność naszą, którą w narodach wsławieni jesteśmy, mocą i opatrznościową  łaską swoją wspiera. Niech nam św. Kazimierz, królewicz i patron Polski, w wielu wojnach i niebezpieczeństwach doświadczony, dziś za patrona uroczystości wezwany i postanowiony, hetmani w potyczkach, podjazdach i utarczkach wszelkich z nieprzyjaciółmi wiary i wolności".

W akcie Konfederacji rycerstwo zobowiązywało się "wiary świętej katolickiej życiem i krwią bronić!", a także skoro jest się rycerzem Chrystusowym, "żadnych gwałtów, rabunków między katolikami, żydami, lutrami nie czynić". Przyoblekłszy taki właśnie duchowy rynsztunek, niosąc na piersiach ryngrafy Bogurodzicy, rozpoczynali pierwsze w naszych dziejach powstanie narodowe. Przegrali... Ale pamięć o ich zrywie pozostała i długo żywiła nadzieję Polaków na wolność. Kilkadziesiąt lat później to właśnie w bronionych przez konfederatów Okopach św. Trójcy Zygmunt Krasiński, członek rodu, z którego wywodzili się dwaj przywódcy konfederacji, umieści akcję "Nie–boskiej komedii", a Słowacki, Mickiewicz, Norwid i Sienkiewicz nie mniej będą o podolskim Barze pamiętać.

Zanim Biskup Adam na stałe osiądzie w swoich dobrach, raz jeszcze zawierzy królowi i powróci do Warszawy. Z wzruszeniem przeczytałem odnalezioną gdzieś, pośród starych ksiąg, jego "Mowę Sejmową" z 18 VIII 1789 roku. Posłuchajmy jej fragmentu: "Jeśli od roku 1766 aż do tego czasu nie znajdowałem się na żadnej naradzie, niech mi tę nieprzytomność [nieobecność] moją daruje każdy, kto równo ze mną czuł żal i smutek, patrząc na los okropny Ojczyzny. Nie chcę odnawiać w pamięci naszej zatartych po części śladów gwałtownej przemocy. Radbym, żeby potomne wieki nie opowiadały następcom naszym o podłości i niesławie Obywatelów Urodzonych w wolnych narodzie, którzy sprzykrzywszy sobie [niepodległość], pomagali obcym [...] naginać karki współziomków do jarzma niewoli. [...] Przymuszony jestem wspomnieć ze wstydem [...], że ratować [....] Ojczyznę było [w tamtej sytuacji] kryminałem; iż cnotliwych wodzono po więzieniach za to, że praw i swobód ojczystych bronili; iż [...] głos wolnego obywatela poczytywano za głos buntownika [...]. Dzisiaj, Prześwietne Skonfederowane Stany, sława chwalebnych dzieł Waszych i usilnych prac w dźwiganiu Ojczyzny, rozchodząca się po najodleglejszych Prowincjach, zachęciła mnie do Warszawy, gdzie już więcej być nie spodziewałem się". Tak właśnie rozpoczynał biskup Adam swoje prace nad Konstytucją 3 Maja...

Następnie w swej homilii biskup Libera nawiązał do aktualnej sytuacji, i stwierdził: - Co to wszystko oznacza dla nas dzisiaj? Oto jeszcze raz w dziejach zdarzyło się, że jeden z tych, którzy przez lata wierząc, że nie ma dla narodu i niego samego innej drogi, niż ta, którą wybrał i którą wszyscy znamy, ostatkiem sił, na łożu śmierci, wykrzyknął jak ongiś cesarz Julian Apostata: "Galilaee vicisti!" – "Galilejczyku, zwyciężyłeś!". Niech Bóg przyjmie Jego akt żalu i to wyznanie. Zaraz potem jednak dziesiątki, setki innych jęło wołać: to wszystko, co w życiu tego człowieka było wcześniej, to była "dziejowa konieczność".

Bracia Polacy, naprawdę taka była konieczność? Czy naprawdę było "dziejową koniecznością", żeby w wojsku i w wychowaniu zakazywać choćby wzmianki o "cudzie nad Wisłą 1920 roku", żeby przez 50 lat podtrzymywać "kłamstwo katyńskie", deprecjonować powstanie warszawskie, milczeć o moskiewskim procesie "szesnastu", wymazywać z kart polskiej historii nazwiska: Piłsudski, Anders i tyle innych?  Czy naprawdę "dziejową koniecznością" było skazywanie na śmierć pułkownika Kuklińskiego, trzymanie w „dołach śmierci” doczesnych szczątków innych bohaterów narodowych - generała Fieldorfa "Nila" czy rotmistrza Pileckiego? Czy musiano przez lata wyklinać żołnierzy, walczących o prawdziwie wolną Rzeczpospolitą,  strzelać do robotników w Gdańsku i w Gdyni, w Lubinie i w kopalni "Wujek", zabijać błogosławionego Księdza Jerzego, ks. Niedzielaka, Jancarza i Zycha, pałować protestujących w stanie wojennym?

Jaki strach i jaki interes nakazywał Wam - Bracia Polacy - wspierać "uwłaszczenie nomenklatury", niszczyć sumienia, nie wejść do świątyni, w której odprawia się Msza za zmarłą Matkę, zakazywać polskiemu oficerowi chodzić do kościoła, wcielać kleryków do specjalnych jednostek wojskowych (sam tego doświadczyłem w batalionie kleryckim w Bartoszycach), nie opowiedzieć Mamie Księdza Jerzego i wielu innym Matkom, "jak to naprawdę było".

Nie – Bracia - to nie była żadna "dziejowa konieczność". I to nie jest tak, że "Polska pozostanie w tej sprawie zawsze podzielona" i że każdy miał wtedy i ma swoją, równie dobrą, równie właściwą drogę. Biskup Adam Krasiński raz jeszcze – tak jak wtedy na sierpniowym sejmie 1789 roku - przypomina, apeluje do sumień, ostrzega, że Polska jest tam, gdzie nie ma kolaboracji, gdzie nie liczy się tylko na unie, sojusze z innymi, ale buduje się własną siłę – moralną i materialną. I gdzie jest cnota - cnota, której fundamentem były i pozostaną te trzy proste słowa: Bóg, Honor, Ojczyzna.