Ostatnia służba Krajana

Agnieszka Kocznur

|

Gość Płocki 15/2015

publikacja 09.04.2015 00:00

Miał w sobie coś takiego, że do niego się lgnęło. Był bardzo otwarty, serdeczny, nigdy nie odmówił pomocy – mówią o Pawle Krajewskim jego koledzy.

 Nurkował, wspinał się w skałkach, interesował się strzelectwem, militariami. To był spokojny chłopak, zawsze zrównoważony i uśmiechnięty, ale nie zwariowany – wspominali tuż po katastrofie koledzy z BOR Nurkował, wspinał się w skałkach, interesował się strzelectwem, militariami. To był spokojny chłopak, zawsze zrównoważony i uśmiechnięty, ale nie zwariowany – wspominali tuż po katastrofie koledzy z BOR
archiwum rodziny Pawła Krajewskiego

Jedną z 95 osób, która 10 kwietnia 2010 r. znajdowała się w samolocie Tu-154 lecącym do Smoleńska, był Paweł Krajewski z Przasnysza. Zadaniem 35-letniego funkcjonariusza BOR była ochrona prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Doskonale pamiętam ten tragiczny dzień. Do chwili ogłoszenia nazwisk ofiar, każdy z nas sądził, że jego tam nie było. Myśleliśmy: „wszyscy, ale na pewno nie on”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.