Przed Maryją pęka serce

ks. Włodzimierz Piętka

|

Gość Płocki 02/2015

publikacja 08.01.2015 00:00

Nawiedzenie obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Z paulinami: o. Markiem Kowalskim, misjonarzem w Mariupolu na Ukrainie i kaznodzieją w czasie maryjnego nawiedzenia, oraz z o. Michałem Strojeckim, kustoszem obrazu nawiedzenia

O. Michał Strojecki i o. Marek Kowalski będą towarzyszyli obrazowi Czarnej Madonny w czasie nawiedzenia w naszej diecezji O. Michał Strojecki i o. Marek Kowalski będą towarzyszyli obrazowi Czarnej Madonny w czasie nawiedzenia w naszej diecezji
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Ks. Włodzimierz Piętka: Nawiedzenie obrazu Matki Bożej Częstochowskiej to wielka sprawa. O jakich historycznych wydarzeniach i ważnych postaciach powinniśmy pamiętać, aby lepiej zrozumieć sens tego maryjnego nawiedzenia?

O. Marek Kowalski: Powinniśmy pamiętać przede wszystkim o inicjatorze dzieła nawiedzenia – słudze Bożym kardynale Stefanie Wyszyńskim. W 1957 roku Prymas Tysiąclecia przebywał w więzieniu. Wtedy na Jasnej Górze, na rozpoczęcie nowenny przed Millennium Chrztu Polski i złożenie Jasnogórskich Ślubów Narodu, zgromadził się ponad milion wiernych. Gdy na wały jasnogórskie wyniesiono z ka- plicy cudowny obraz, wtedy te wielkie rzesze zaczęły spontanicznie wołać: „Matko, przyjdź do nas!”. To wołanie powtórzyło się jeszcze mocniej po złożeniu ślubów, które przygotował prymas Wyszyński. Wtedy zrodziła się myśl, że rzeczywiście byłoby dobrze, gdyby Maryja „zeszła z murów” i poszła między lud. O tych wydarzeniach i spontanicznej modlitwie wiernych paulini opowiedzieli prymasowi Wyszyńskiemu, który wtedy przebywał w Komańczy. I wtedy ksiądz prymas postanowił, aby naprawdę Matka Boża wyszła do ludzi w kopii cudownego obrazu. Długo szukano malarza cudownego wizerunku. Wreszcie o namalowanie obrazu poproszono prof. Leonarda Torwirta z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Gdy przyjechał na Jasną Górę i z bliska zobaczył cudowny obraz, ogarnął go lęk i chciał się wycofać z tego zadania. Jego pracy towarzyszyła ciągła modlitwa w klasztorze jasnogórskim. Malował w dzień i w nocy. Zwłaszcza nocą, gdy ojcowie paulini przenosili cudowny obraz do miejsca, gdzie profesor mógł z bliska wpatrywać się w oblicze Maryi i Jezusa, aby namalować wierny wizerunek. Prymas Wyszyński widział w dziele nawiedzenia formę przygotowania do 1000. rocznicy chrztu Polski oraz duchowego odrodzenia narodu. Trudno opisać, jak wielkie i opatrznościowe były owoce tego pierwszego nawiedzenia. Przerosły one oczekiwania samego prymasa i były z pewnością znakiem ratującym wiarę i Kościół w Polsce w tamtym trudnym okresie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.