Niebywałe zdjęcia

am

publikacja 06.10.2014 09:09

Sam tytuł nowej wystawy o żołnierzach wyklętych, którą można oglądać w Muzeum Mazowieckim, mówi już sporo o zamyśle autorów. „Powstali z nadziei”, to bowiem nie tyle opowieść o martyrologii, ile o ludziach, którzy mieli swoje nadzieje, pasje, miłości.

 

Koncert utworów o Pannach Wyklętych, w wykonaniu młodzieży LO im. Wł. Jagiełly w Płocku   Koncert utworów o Pannach Wyklętych, w wykonaniu młodzieży LO im. Wł. Jagiełly w Płocku
Agnieszka Małecka /Foto Gość
Pomysł takiej wystawy zrodził się w środowisku płockiego Stowarzyszenia Historycznego im. 11. Grupy Operacyjnej NSZ, a wspierany był merytorycznie przez dr. Jacka Pawłowicza, płockiego historyka, pracownika Instytutu Pamięci Narodowej. Od lat bada historie „wyklętych” z terenu północnego Mazowsza.

Na wystawie pojawiają się postacie m.in. Franciszka Majewskiego „Słonego”, Stefana Bronarskiego „Liścia”, Wiktora Stryjewskiego „Cacki”, Zdzisława Kisielewskiego "Olchy", Elżbiety Kozaneckiej „Basi” i Jana Przybyłowskiego "Onufrego" i Romualdy Przybyłowskiej "Amerykanki".

Jak przypomniano podczas otwarcia wystawy, sama idea zrodziła się w trakcie ubiegłorocznego spotkania z prof. Krzysztofem Szwagrzykiem, prowadzącym badania na „Łączce”, na warszawskich Powązkach.

Wtedy padły słowa: Musimy mieć świadomość, że gdyby powstała wtedy wolna Polska, ci ludzie byliby elitą. Właśnie w takiej perspektywie chcieli spojrzeć na bohaterów powojennego podziemia, organizatorzy wystawy w płockim muzeum - nie od strony walki, ukrywania się w lasach, ale od strony czysto ludzkiej.

- Pokazujemy historię alternatywną, czyli co byłoby, gdyby ci ludzie przetrwali. Jaka byłaby Polska, gdyby oni przeżyli, gdyby nie przetoczyła się przez nich nawała najpierw hitlerowska, bolszewicka, potem komunistyczna. Bez wątpienia, każdy z tych żołnierzy byłby elitą polskiego narodu - mówił podczas otwarcia wystawy dr Pawłowicz.

Historyk akcentował też, że fotografie na wystawie są niebywałe, bo widać na nich żołnierzy wyklętych w codziennych, często prywatnych sytuacjach. - To byli ludzi młodzi, oni chcieli żyć, chcieli kochać - mówił historyk.

Podczas bardzo emocjonalnej prelekcji dr Pawłowicz przypomniał sylwetki i wydarzenia z życia bohaterów.

- Por. Franciszek Majewski ps. Słony. To jest człowiek legenda. Gdy zaczynałem zajmować się tematyką żołnierzy wyklętych z terenu Mazowsza, ciągle słyszałem „Słony”. Około 6 godzin walczył z funkcjonariuszami UB, którzy mieli doskonałą broń automatyczną. Aby nie poddać się, strzelił sobie w głowę. Kilka dni wcześniej, przed śmiercią był w Częstochowie, bo albo odwiózł rannego żołnierza, albo pojechał go odwiedził. Wtedy był w klasztorze.

- W dokumentach w IPN odnajdujemy protokoły przesłuchań, gdzie ci dzielni żołnierze mówią o swojej wierze. Mówią o tym, że się wyspowiadali, że bardzo chcieli być na Mszy. I taki był też „Słony”. Był człowiekiem, którego wszyscy kochali - opowiadał Pawłowicz o dowódcy oddziału bojowego 11. Grupy Operacyjnej NSZ.

To właśnie „Słony” nosił stale przypięty ryngraf, który odpiął od jego marynarki ojciec, identyfikując zwłoki syna. Jego kopię otrzymali wszyscy uczestnicy otwarcia wystawy. - Noście ten ryngraf, bo to relikwia po jednym z największych bohaterów - podkreślał historyk.

 

Dr Jacek Pawłowicz opowiada o bohaterach wystawy   Dr Jacek Pawłowicz opowiada o bohaterach wystawy
Agnieszka Małecka /Foto Gość
- „Cacko” dostał 38 razy karę śmierci. Był po tym względem rekordzistą. Był tak znienawidzony przez komunistów, że czarna propaganda, która zaczęła funkcjonować, gdy jeszcze działał w konspiracji, a potem po jego aresztowaniu, cały czas była propagowana. Jeszcze dzisiaj są ludzie, którzy mówią, że był bandytą. A był bohaterem - wspominał sierż .Wiktora Stryjewskiego.

- Podoficer Jan i Romualda Przybyłowscy - przepiękna historia miłości. Przepiękna historia bohaterstwa, patriotyzmu. Przepiękna historia kobiety, która wychodzi z więzienia, zostaje z małymi dziećmi i walczy o ich lepszy los. Do triady: „Bóg, Honor, Ojczyzna” Romualda Przybyłowska dodała jeszcze rodzinę - opowiadał dr Pawłowicz. Wspominał też, o postawie Przybyłowskiego w więzieniu. - Ten człowiek przez tydzień, podczas przesłuchań na UB nie powiedział ani słowa, dopóki nie zobaczył swojej żony, rozciągniętej na stole i torturowanej. Zaczyna wtedy mówić, ale mówi rzeczy, które UB już dobrze wie. Nie wydał nikogo.

Wystawa „Powstali z nadziei” prezentuje nie tylko makiety ze zdjęciami i komentarzem, ale także kilka osobistych pamiątek po bohaterach powojennego podziemia antykomunistycznego.

Są to rzeczy osobiste Kisielewskiego, obraz Elżbiety Kozaneckiej „Basi”, zrobiony po śmierci przez jej matkę. Jest także dziennik klasy, w której uczyła się „Basia”. A także listy z więzienia Jana Przybyłowskiego.

Na otwarciu wystawy młodzież z płockiej „Jagiellonki” zaśpiewała piosenki z płyty „Panny Wyklęte”. Dr Jacek Pawłowicz dziękował nauczycielom i społeczności tej szkoły za kultywowanie pamięci o żołnierzach wyklętych, szczególnie dawnych jej absolwentach, jak Stefan Bronarski.