Z pochodnią i krzyżem

ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 25.08.2014 11:46

Kilkaset osób modliło się w karmelitańskim sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach. Na czas spotkania wybrano noc.

Śpiew kanonu: "Tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak mnie wypal, Jezu. Byś został tylko Ty, byś został tylko Ty, jedynie Ty", towarzyszył nabożeństwu Drogi Krzyżowej na oborskiej Kalwarii Śpiew kanonu: "Tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak mnie wypal, Jezu. Byś został tylko Ty, byś został tylko Ty, jedynie Ty", towarzyszył nabożeństwu Drogi Krzyżowej na oborskiej Kalwarii
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Od 21.00 do trzeciej nad ranem z soboty na niedzielę trwało czuwanie w intencji o świętości życia w rodzinach i o nowe powołania do służby Bożej w Kościele.

Na sześć godzin modlitwy złożyły się: monodramat o św. Teresie od Dzieciątka Jezus, w wykonaniu Izabeli Drobotowicz-Orkisz, Droga Krzyżowa na oborskiej Kalwarii, czas świadectw, Msza św. z modlitwą uwielbienia i koncert ewangelizacyjny zespołu EPA z Warszawy.

To było drugie ogólnopolskie spotkanie, zorganizowane przez Karmelitańskie Centrum Powołaniowe. Zgromadziło ono o wiele większą liczbę uczestników, niż w roku ubiegłym, z różnych części kraju.

- Przyjechało około 160 osób z różnych części Polski. Byli uczestnicy rekolekcji powołaniowych w Oborach, młodzież z parafii Ostrowite wraz z ks. proboszczem Pawłem Waruszewskim, wspólnota Ewangelizacyjny Projekt Artystyczny z Warszawy, członkowie wspólnoty ”Sychar”, osoby z Warszawy, Gdańska, Torunia, Włocławka, Płocka i Przasnysza - mówi o. Mariusz Płuciennik, dyrektor Karmelitańskiego Ośrodka Powołań i organizator oborskiego spotkania.

- Trzymajcie się blisko krzyża i płonących pochodni - radził na początku Drogi Krzyżowej o. Mariusz. Poszczególne rozważania prowadziła Izabela Drobotowicz-Orkisz, założycielka Teatru "Hagiograf" im. św. Teresy od Dzieciątka Jezus.

- Szymon Cyrenejczyk niósł krzyż. Przymuszono go, ale niósł. Nie zaniechał. Grzech zaniechania to rak toczący współczesną duchowość chrześcijańską. Po co się angażować w Akcję Katolicką, skoro jestem katolikiem? Po co włączać się w życie publiczne, skoro ja i tak swoje wiem najlepiej? Po co dawać na biednych, skoro ja ciężko pracuję i mi nikt nic nie daje? Po co iść w niedzielę do kościoła, skoro Msza jest w radiu i w telewizji? Stale jesteśmy otoczeni podszeptami szatana, który podsuwa swoje kolejne ”po co?”. I tak oto z powodu moich zaniechań, musi się trafić jakiś Cyrenejczyk, który pomoże Ci, Jezu dźwigać krzyż, bo ja nie chcę… - wybrzmiało rozważanie przy piątej stacji Drogi Krzyżowej.

- Panie, proszę, abym docenił to, co dla mnie zrobiłeś. Proszę Cię, daj mi tę łaskę! Przybicie do krzyża jest potwierdzeniem i zaakceptowaniem całej drogi Jezusa. Teraz nie ma już odwrotu. ”To nie gwoździe Cię przybiły, lecz mój grzech”. Wina leży nie po czyjejś, ale po mojej stronie. Grzech pychy uniemożliwia mi zrozumienie tej bolesnej prawdy, a z tym wiąże się brak odpowiedzialności, czego zazwyczaj nie uznajemy za grzech: nie odpowiadać za Kościół, bo to sprawa księży; nie odpowiadać za kraj, bo to sprawa rządu; nie odpowiadać za porządek w miejscu zamieszkania, bo to sprawa władz.

Jezu, dwa tysiące lat temu nie wypowiedziałeś tak popularnego dziś zdania: "To wasz problem, czy pójdziecie do nieba czy do piekła”, lecz oddałeś życie za nas wszystkich. Jezu, to był nasz problem! Dziękujemy Ci za tę łaskę - rozważano przy jedenastej stacji - Przybicia Jezusa do krzyża.

Przy przejściu do kolejnych stacji towarzyszył śpiew kanonu: ”Tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak mnie wypal Jezu, byś został tylko Ty, byś został tylko Ty, jedynie Ty…”.

Po powrocie z oborskiej Kalwarii był czas spowiedzi i świadectw. - Świętość to honor, który trzeba sobie cenić, o który trzeba walczyć, jak w rodzinie walczy się o jedność i zgodę, aby przetrwała rodzina - mówił jeden z członków wspólnoty ”Sychar”.

Mszy św. przewodniczył o. Mariusz Płuciennik. - Piotr Apostoł musiał się nauczyć, że słowa wypowiedziane Jezusowi, muszą się stać się życiem. To zadanie również dla nas: aby słowa wyznania wiary przełożyły się na naszą historię, abyśmy zaprosili Jezusa tam, gdzie do naszego życia nie został jeszcze zaproszony. Piotr miał sieci, poplątane tak, jak jego życie, ale gdy wezwał go Pan, natychmiast je zostawił i poszedł za Jezusem. Nawet jeśli czasami Go wyprzedzał, to jednak szedł za Nim, choć z daleka, ale przez miłosierdzie Boże szedł. Tak i my spróbujmy, aby zawsze słyszeć słowo Pana: ”Pójdź za Mną” - mówił w czasie homilii.

- Dla nas, karmelitów, Obory to początek życia zakonnego, bo tu mieści się nasz nowicjat. Również dla diakonów i księży diecezji płockiej, to również miejsce, w którym spędzają na rekolekcjach ostatnie dni przed święceniami. To duchowo piękne i wyjątkowe miejsce. Wielu pielgrzymów do Obór powtarza, że tu „prostują się ścieżki i odkrywa się powołanie”. Z tej racji nasze nocne spotkania w intencji powołań organizujemy w Oborach. Dzieje się to nocą, bo takie jest doświadczenie Karmelu. Tak robiliśmy już w nowicjacie. Noc jest od spania, ale dobrze się stanie, jeśli od czasu do czasu, dam coś więcej od siebie dla Pana Boga. w nocy jesteśmy słabsi, zmęczeni i senni, ale jeśli właśnie taki staję, i trwam przed Panem, doświadczę, że moc daje mi Pan - powiedział w rozmowie z ”Gościem Płockim” o. Mariusz Płuciennik.