Zabytki, literatura, a nawet "czarne owce"

am

publikacja 09.08.2014 21:31

- Tu dotyka się historii - mówi o swoim miejscu pracy Katarzyna Kalińska, pracownik biblioteki Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku, w rozmowie z Agnieszką Małecką.

Zabytki, literatura, a nawet "czarne owce"   Płock, 25 lipca. Bibliotekarz Katarzyna Kalińska opowiada o zasobach biblioteki seminaryjnej Agnieszka Małecka /Foto Gość Agnieszka Małecka: To biblioteka w centrum miasta, ale za murami seminarium, w pięknym, zielonym otoczeniu.

Katarzyna Kalińska: Tak, to taka oaza spokoju. A wielu ludzi nawet nie wie, że jest taka biblioteka w ich mieście i mogą z niej korzystać.

Do biblioteki seminaryjnej można przyjść z zewnątrz?

Można. Owszem, przez wiele lat to była biblioteka "zakładowa", tylko dla studentów Wyższego Seminarium Duchownego i uczniów niższego seminarium, które także miało tutaj swoją siedzibę. Potem biblioteka została otwarta dla studentów innych uczelni, nauczycieli, a potem już dla wszystkich. Można skorzystać z czytelni ogólnej, teologicznej, czasopism, ale można też wypożyczyć książki. Jednorazowo można wziąć maksymalnie pięć egzemplarzy na miesiąc i nie pobieramy kaucji. Przy pierwszym korzystaniu z biblioteki wydajemy legitymację i pobieramy jednorazową opłatę w wysokości 10 zł.

Czytelników ubywa czy przybywa?

Teraz, chyba podobnie, jak w innych bibliotekach, można zauważyć, że czytelników jest coraz mniej. Pamiętam, że u nas najlepsze lata pod względem liczby czytelników  to był koniec lat 90. i początek kolejnej dekady ub. wieku. Mieliśmy wtedy średnio około 3,5 tys. czytelników i ponad 4 tys. wypożyczeń rocznie. Natomiast w tym roku mamy na razie około 600 czytelników, a wypożyczeń - 1000. Z zasobów biblioteki korzystało o wiele więcej osób świeckich, ponieważ istniało tu studium teologiczno-pastoralne. Poza tym kiedyś studenci musieli pracować dłużej w bibliotece, notować, teraz najczęściej kopiują.

Księgozbiór tej biblioteki jest szczególny. Dominuje teologia...

Tak, dominują teologia i filozofia, ale nie tylko. Mamy też książki z zakresu prawa, psychologii, pedagogiki, historii, historii sztuki, literatury. Nie wszyscy o tym wiedzą. Dlatego czasem czytelnicy, którzy przychodzą do nas, są zdziwieni tym, że znajdują u nas książkę, której szukali w całym Płocku. W tej chwili mamy ponad 150 tys. książek i kilkaset tytułów czasopism. Czasopisma prenumerujemy, a niektóre otrzymujemy na zasadzie wymiany z innych bibliotek - my wysyłamy „Studia Płockie”, a dostajemy np. „Studia Gdańskie” czy „Studia Gnieźnieńskie”.

Czym płocka biblioteka seminaryjna może się poszczycić?

Biblioteka posiada bardzo cenne wydawnictwa ciągłe, encyklopedie i słowniki. Najcenniejsza część biblioteki to, oczywiście, dział starych druków. W czasie wojny, niestety, księgozbiór został zdziesiątkowany, a najcenniejsza część wywieziona do Królewca. Tylko część książek udało się odzyskać. W tej chwili biblioteka posiada 1996 starodruków, w tym 17 kodeksów rękopiśmiennych i 11 inkunabułów. Są skatalogowane, opracowane i obecnie przechowywane w specjalnej sali z nowoczesnymi, przesuwanymi regałami. Stopniowo też poddawane są konserwacji. Oczywiście, przede wszystkim trzeba wymienić Biblię Płocką, obecnie eksponowaną w Muzeum Diecezjalnym.

 

Zabytki, literatura, a nawet "czarne owce"   Płock, 27 lipca. Wnętrze biblioteki Wyższego Seminarium Duchownego Agnieszka Małecka /Foto Gość Księgozbiór tworzył się na przestrzeni kilku wieków, właściwie od początków istnienia diecezji płockiej. Skąd najczęściej trafiały książki?

Księgozbiór pochodzi głównie z darowizn, przeważnie od księży i od biskupów płockich. Po wojnie był on mozolnie odbudowywany. Na przykład książki, które tu trafiały w latach 50. ub.w., były różne, bo brano wtedy wszystko. Zdarzały się „czarne owce”, ale nawet w takim przypadku warto, a nawet trzeba zostawić jeden egzemplarz. Jesteśmy teraz na etapie aktualizacji księgozbioru. Przegląda się każdą książkę, porównuje z księgą inwentarzową, sprawdza katalog. Jeżeli jest kilkanaście egzemplarzy książki, która nie jest wartościowa, nie cieszy się zainteresowaniem, zostawiamy jeden, dwa egzemplarze, a resztę się usuwa i sporządza specjalny protokół. Przy okazji wykonujemy też katalog komputerowy. Na razie mamy skatalogowanych około 30 tys. książek. To bardzo żmudna praca, ale potem jest znakomity efekt.

Czego szukają świeccy czytelnicy, którzy tu przychodzą?

Studenci, oczywiście, najczęściej szukają podręczników, np. dużą popularnością cieszy się historia filozofii. Ale przychodzi też trochę osób w starszym i średnim wieku. Szukają książek religijnych, z zakresu duchowości, czy dobrych powieści. Można powiedzieć, że jest taka grupa stałych czytelników. Pamiętam pewną panią, która szukała czegoś, co jest „pobożne i wesołe”. Na ogół jednak przychodzą czytelnicy już z konkretnymi tytułami książek, którzy wiedzą, czego poszukują.

Przydaliby się dobrzy mecenasowie biblioteki?

Oj, tak. Jest tu jeszcze bardzo dużo potrzeb, choćby oprawa czasopism. Problemem jest brak miejsca na kolejne książki i czasopisma. Ale fakt, że księgozbiór jest w jednym budynku, ma swoje plusy - czytelnicy nie czekają długo na książki.

Jako bibliotekarz przychodzi Pani tu codziennie od wielu lat. To taki drugi dom?

Można się przyzwyczaić (śmiech). Ale trzeba lubić taką pracę. Niektórzy zastanawiają się pewnie, co tu można robić. Uważają, że to taka nudna praca. Według mnie, nie, a samo miejsce ma swój klimat. Poza tym jest jeszcze kontakt z książką, z ciekawymi ludźmi.

Gdy tu się przychodzi, ma się świadomość znaczenia i wagi tych ksiąg? Że nie wszystko zaczęło się od naszych pokoleń?

Oczywiście. Tu dotyka się historii. Tu człowiek wydaje się taki malutki. Podobne odczucie ma się po wejściu do katedry, gdy człowiek pomyśli, ze tyle wieków przed nami tu była. A my jesteśmy tylko cząsteczką tej historii.

Czy współczesna młodzież z większym trudem porusza się w bibliotece?

Tak, to widać. Tam, gdzie brakuje klawiatury, gdzie jest tylko katalog kartkowy, często powstaje problem. W tej bibliotece jest jeszcze tradycyjny katalog kartkowy, alfabetyczny. Trzeba sobie wyszukać książkę, wypisać rewers. Dzisiaj, oczywiście, wiele rzeczy można też znaleźć w internecie. Ja należę do pokolenia, które jeszcze lubi czytać, dotknąć książki.

Jak więc zachęcić młodych ludzi do czytania książek?

Oni muszą to sami odkryć i polubić. Bo jest różnica między siedzeniem przed monitorem komputera a wzięciem do ręki starej książki, która specyficznie pachnie, ma pożółkłe karty i widać, że wiele osób przede mną już ją czytało.