Dwunasty misjonarz

Gość Płocki 25/2014

publikacja 19.06.2014 00:00

O powołaniu, które zrodziło się z przyjaźni, i o pracy, która czeka księdza w Urugwaju, w rozmowie z ks. Włodzimierzem Piętką opowiada ks. Jarosław Tomaszewski.

 Ks. Jarosław Tomaszewski pracował jako wikariusz m.in. w Glinojecku, Płocku i Płońsku. Przez kilka lat był przewodnikiem Pieszej Pielgrzymki z Płocka na Jasną Górę. Od 16 czerwca rozpoczął pracę jako misjonarz w Urugwaju Ks. Jarosław Tomaszewski pracował jako wikariusz m.in. w Glinojecku, Płocku i Płońsku. Przez kilka lat był przewodnikiem Pieszej Pielgrzymki z Płocka na Jasną Górę. Od 16 czerwca rozpoczął pracę jako misjonarz w Urugwaju
Agnieszka Kocznur /GN

Ks. Włodzimierz Piętka: W jaki sposób zrodziła się myśl, żeby zostać misjonarzem?

Ks. Jarosław Tomaszewski: Sprawa misji przyszła do mnie „drogą przyjaźni”. Przed laty w mojej rodzinnej parafii pracował ks. Zbyszek Rembała, który pierwszy wbijał mi z entuzjazmem w głowę przekonanie, że każdy ksiądz musi interesować się życiem Kościoła powszechnego. Potem poznałem ks. Marka Brulińskiego, który pewnego roku odwiedził płockie seminarium. Na popołudniowym spacerze zobaczyłem w ogrodzie skromnie ubranego, nieśmiałego księdza, który zagadał do mnie po polsku, lecz ze śmiesznym, hiszpańskim akcentem. Zorganizowaliśmy spontaniczne spotkanie w moim pokoju, przyszło kilku kleryków, oglądaliśmy film i zdjęcia z Peru. To dlatego sądzę, że misje przyszły do mnie „drogą przyjaźni”. Choć przyznam, że w ostatnich latach nie myślałem o wyjeździe do dalekich krajów, tym bardziej do Ameryki Łacińskiej, której kultura nigdy nie była mi zbyt bliska. Zakochany byłem w Afryce. Aż do chwili, gdy odezwał się do mnie – znów „drogą dobrej przyjaźni” – biskup Jamie Fuentes z Urugwaju.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.