Okrągły Stół: Sukces czy porażka?

am

publikacja 23.03.2014 15:12

Prof. Jadwiga Staniszkis przyznała, że na jej łagodniejszą ocenę Okrągłego Stołu wpływa obecnie sytuacja na Ukrainie i Krymie, z kolei prof. Jan Skórzyński zaznaczył, że jego opinia o wydarzenia z 89 r. zmienia się cały czas na plus. Dyskusja toczyła się podczas panelu, zorganizowanego w ratuszu, w ramach inicjatywy "Płock 1989 – Rok Wolności".

W sesji wzięli udział działacze Solidarności naszego regionu i młodzież licealna. W sesji wzięli udział działacze Solidarności naszego regionu i młodzież licealna.
Agnieszka Małecka/GN

"Okrągły Stół 25 lat później – sukces, czy porażka?" – to tytuł panelu dyskusyjnego, który odbył się 21 marca w auli płockiego ratusza. Jego organizatorami był prezydent miasta i przewodniczący zarządu regionu płockiego regionu NZZS "Solidarność". W dyskusji uczestniczyli: prof. Jadwiga Staniszkis, socjolog, prof. Jan Skórzyński, historyk, oraz płocczanie, dawni działacze płockiej opozycji: dr Jacek Pawłowicz, historyk z IPN, Tadeusz M. Taworski oraz Jakub Chmielewski.

- Zgadzam się z głosem wprowadzającym, że w perspektywie tego, co dzieje się na Ukrainie, tego co wcześniej działo się w Kijowie, krytyka Okrągłego Stołu, a do tego środowiska należałam, musi być mniej ostra – zaznaczyła na początku Staniszkis.

Jej zdaniem Okrągły Stół przyszedł znacznie później, niż był możliwy koniec komunizmu. Mówiła, że od pewnego czasu przed Okrągłym Stołem nie było już problemu odejścia władz, ale tego, ile zdążą one uzyskać w znaczeniu uwłaszczenia się, zdobycia majątku i zapewnienia sobie bezpieczeństwa. To wszystko, mówiła, zniszczyło urok zwycięstwa.

Zwróciła uwagę, że dopiero od niedawna "Solidarność" zaczyna zajmować stanowisko w sporach, dotyczących kluczowych rozwiązań prawnych.

- Gdyby "Solidarność" funkcjonowała od początku transformacji, prawdopodobnie mogliśmy uniknąć całej sekwencji patologicznych form tworzenia kapitału, od kapitalizmu politycznego, który zneutralizował nomenklaturę, ale nie poszedł w efektywność, pozostawiając za sobą ruiny i korodując państwo – mówiła Staniszkis. Efektem tak budowanego kapitalizmu, jest to, że kategoria "dobra wspólnego" stała się abstrakcyjna i dzisiaj myśli się jako jednostka. To jest poziom przetrwania, ostrzegała prelegentka, bo nie jest to myślenie strategiczne, na poziomie rozwoju.

Prof. Jadwiga Staniszkis dobrze oceniła obecne działania "Solidarności". Mówiła, że zaczyna ona działać już nie w kategorii politycznego wizerunku, ale prowadzi politykę realną. - To pierwsze od czasów tamtej "Solidarności" wspólne działanie, by coś ratować. Coś co jest niezbędne dla rozwoju – akcentowała.

- Gdyby nie Ukraina, to moja ocena Okrągłego Stołu, tej zachowawczości, tego braku wyobraźni władzy, byłaby znacznie surowsza. W tej chwili jednak widzimy, że trafiliśmy w historyczne okienko – konkludowała.

Drugi głos – historyka, Jana Skórzyńskiego – był znacznie przychylniejszy wydarzeniom roku ' 89. – Jeśli moja ocena tego, co działo się wtedy w Polsce, zmienia się w tym ćwierćwieczu, to tylko na plus – mówił Skórzyński.

- Żeby określić, jaka była formuła wyjścia z komunizmu, trzeba powiedzieć, czym była "Solidarność". A "Solidarność" była rewolucją, ale bardzo specyficzną, bo znała swoje ograniczenia. Pani prof. Staniszkis jest autorką takiego określenia - "rewolucja samoograniczająca się". Dlaczego się ograniczała? Zdawano sobie sprawę, że Moskwa będzie interweniować, co udowodniły dwa wydarzenia: Budapeszt '56, i Praga '68, kiedy wojska ZSRR z innymi krajami bloku sowieckiego zniweczyły tamte próby wyjścia przez reformy z systemu komunistycznego – wyjaśniał historyk. Jednocześnie akcentował, że nie da się zrozumieć tej umiarkowanej polityki, jaką prowadziła "Solidarność", jeśli nie pamięta się, że "ludzie, którzy nią kierowali, mieli cały czas z tyłu głowy myśl o tym, żeby uniknąć tego, co jest najgorsze; a najgorsza byłaby interwencja sowiecka".

Zdaniem prof. Skórzyńskiego, Okrągły Stół jest "ciągiem negocjacji na temat zawarcia kompromisu, który jakoś obie strony będą mogły zaakceptować, współistnieć".

- Przystępując do Okrągłego Stołu władza założyła, że "Solidarność" jest tylko opozycją. A ona po wygranych wyborach okazał się taką siłą, która może przejąć władzę i decydować o losach Polski – mówił.

Inny z prelegentów, również historyk, dr Jacek Pawłowicz, przyznał, że Okrągły Stół można uznać za sukces, ale jednocześnie jest to zwycięstwo bardzo gorzkie. Nadal, jak uzasadniał, nie zostali rozliczeni ludzie Urzędu Bezpieczeństwa i Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. A wybielanie komunistów, jego zdaniem, przynosi taki skutek, że publicznie bezcześci się symbole narodowe.

- Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy Okrągły Stół to był sukces, czy porażka. Na pewno były w tym ćwierćwieczu sukcesy, ale czy można uznać za sukces wybór gen. Jaruzelskiego na prezydenta, który, uważam, zdradził Polskę? – zauważył z kolei Tadeusz Taworski. Natomiast zdaniem Jakuba Chmielewskiego, jako "Solidarność", nie potrafili zagospodarować zwycięstwa w wyborach '89 r. Byliśmy jednak – mówił – amatorami, nie politykami. – Wtedy wiedzieliśmy jedno. Że musimy zmienić oblicze władzy i odzyskać zaufanie społeczeństwa do władzy.