Najcenniejszym prezentem 
jest Jezus

ks. Włodzimierz Piętka


|

Gość Płocki 51-52/2013

publikacja 19.12.2013 00:15

Gdzie są prawdziwe święta i kiedy jest Boże Narodzenie? W kościele, w kolędzie, w rodzinie – podpowiada wiara, tradycja i świadkowie świąt przeżytych z Bogiem.


Boże Narodzenie powinno być opowiedziane i wyśpiewane kolędą
w rodzinach Boże Narodzenie powinno być opowiedziane i wyśpiewane kolędą
w rodzinach
ks. Włodzimierz Piętka /GN

Jak wyglądało Boże Narodzenie, gdy nie było przedświątecznej gonitwy zakupów i prezentów, gdy brakowało kolorowych iluminacji i stołów uginających się od nadmiaru jedzenia? Wtedy same święta były radością.


Modlitwa pełna śmiechu


– Uczyłam katechizmu w Makowie Mazowieckim. Kiedyś poprosiłam dzieci, aby w Wigilię przyszły do żłóbka na czuwanie. Przygotowaliśmy kolędy i wiersze, które nawet najmłodsi chętnie recytowali. To była niezapomniana Wigilia z dziećmi – wspomina s. Genowefa Nowak, służka, która przez niemal 50 lat była katechetką w Makowie. W rozmowie z nami wspomina, jak uczyła i przygotowywała do świąt dzieci, i jak sama je przeżywała jeszcze przed wojną.
– Z dzieciństwa zapamiętałam, że w święta i przez cały okres Bożego Narodzenia było wspólne kolędowanie. W domu było komu śpiewać, bo było nas dziesięcioro. Wieczorami wyciągaliśmy grube kantyczki, czyli śpiewniki. Ojciec miał piękny głos, on prowadził śpiew kolejnych kolęd i pastorałek. Do dziś pamiętam ich melodie i zwrotki. Wiele z nich było ciekawych, nawet śmiesznych. Czasami była to modlitwa pełna śmiechu. Pastorałki opowiadały np., że Jezus rodzi się we wsi, w chacie tuż obok. Więc czym prędzej trzeba nam wstać i ze szczerym darem oddać Mu pokłon – opowiada s. Genowefa.
Wspomina, że w jej parafii (Drzewica k. Nowego Miasta n. Pilicą) przed świętami do każdej miejscowości przyjeżdżał ksiądz odpowiedzialny za Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży. – W naszej wiosce było zaledwie 30 domów, ale młodzież potrafiła się zmobilizować i przygotować jasełka. Potem był opłatek i życzenia. Właśnie na te jasełka i wspólne kolędowanie warto było czekać – zwraca uwagę s. Genowefa. 
Zastanawia się, jak to było, że wtedy bardziej się czekało i przeżywało święta. Była choinka ubrana w ręcznie zrobione ozdoby i zimne ognie. – Ale prezentów nie było. Nikt o nich nie myślał. Wtedy same święta były radością! Później czasy się zmieniły. Gdy pytałam dzieci w grudniu: „na co czekacie?” – odpowiadały: „na prezenty”. Ja wtedy tłumaczyłam, że największym prezentem jest Pan Jezus, że bez prezentów też będą święta. Przez rozmowę i pytania wyjaśniałam im, co jest najważniejsze w święta. Ale chyba rodzice za mało mówili, co to są prawdziwe święta – zauważa s. Nowak.


Z Ewangelią w ręku


Dziś z tym samym przesłaniem chce trafić do młodzieży katecheta Sławomir Kowalski w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Płońsku. – Sięgam po słowo Boże. Czytam i wyjaśniam, i zaraz mówię o rodzinie, bo przecież Boże Narodzenie to Bóg, święta i rodzina. Dla wielu moich uczniów nie ma świąt bez sakramentów i kościoła, ale jest duża grupa, która zatrzymuje się na powierzchownym ich przeżywaniu. Tu wiele zależy od rodziny – zwraca uwagę Sławomir Kowalski. Mówi o dwóch świątecznych metodach, które realizuje. – W zeszytach uczniów piszę do rodziców życzenia na święta, i proszę, aby rodzice je podpisali. Przygotowuję ich też, aby przed wieczerzą wigilijną potrafili przeczytać fragment Ewangelii. Uczymy się go znaleźć w Nowym Testamencie, mamy próbę czytania: wszystko po to, aby młody człowiek przed swoją rodziną zdobył się na odwagę i wziął do ręki Biblię – mówi Kowalski.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.