Nie dla mnie kapcie i telewizor

Gość Płocki 08/2013

publikacja 21.02.2013 00:00

– Nie mogę ludzi odesłać na mróz i powiedzieć: „Proszę nie przychodzić, bo nie dostaję dotacji”. Staram się, aby nikt nie odchodził głodny – mówi Anna Kozera, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Pomocy im. św. Brata Alberta w Płocku, w rozmowie z Agnieszką Kocznur.

– Najpierw trzeba być człowiekiem, coś z siebie dać innym, a wtedy dopiero chcieć za to uczciwą cenę. Taka jest moja filozofia życia – mówi Anna Kozera, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Pomocy im. św. Brata Alberta w Płocku. Zasiadała w Radzie Miasta od 1990 do 2002 r. – Najpierw trzeba być człowiekiem, coś z siebie dać innym, a wtedy dopiero chcieć za to uczciwą cenę. Taka jest moja filozofia życia – mówi Anna Kozera, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Pomocy im. św. Brata Alberta w Płocku. Zasiadała w Radzie Miasta od 1990 do 2002 r.
Agnieszka Kocznur

Agnieszka Kocznur: O sobie mówi Pani: „Jestem zwyczajną osobą, nie robię nic wielkiego”. Ale to niezwykła rzecz pomagać nieprzerwanie od 20 lat. Skończyła Pani 80 lat, nie czas odpocząć?

Anna Kozera: – W czasie wojny sama poznałam ubóstwo i bezdomność. Wiedziałam, czym jest tułaczka, poszukiwanie schronienia i jedzenia. Pamiętam, jak już po wojnie rodzice kupili stół, co to była za radość, że cała rodzina może razem zjeść posiłek… Te doświadczenia na pewno miały wpływ na moje życie, ukształtowały wrażliwość na biedę. Mój ojciec miał w sobie zapał społecznika i do ostatnich lat pomagał. Nawet przed śmiercią starał się dbać o najbliższe otoczenie, sadził drzewka, robił porządek. Musiało być tak jak trzeba. To, co robię, jest w zgodzie ze mną i moimi przodkami. Stowarzyszenie to mój drugi dom. Nie mogłabym założyć kapci i usiąść przed telewizorem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.