Ewangelia za kratami

Agnieszka Kocznur

|

Gość Płocki 40/2012

publikacja 04.10.2012 00:00

Społeczeństwo. Droga spod ciemnej gwiazdy do Boga nie jest łatwa, ale można ją pomyślnie przebyć. – Jeden z tej szansy skorzysta, inny nie, ale warto próbować, choćby dla tego jednego – mówią płocczanki, które odwiedzają więźniów w zakładzie karnym, ofiarując im swój czas i modlitwę.

Płocczanki ze Wspólnoty Krwi Chrystusa przypominają słowa Jana Pawła II, które powiedział do osadzonych w Płocku 1991 r. „Jesteście skazani – to prawda – ale nie potępieni” Płocczanki ze Wspólnoty Krwi Chrystusa przypominają słowa Jana Pawła II, które powiedział do osadzonych w Płocku 1991 r. „Jesteście skazani – to prawda – ale nie potępieni”
Agnieszka Kocznur

Jasne, żółte mury z wieżyczkami dzieciom przypominać mogą zamek. Jednak wystarczy spojrzeć nieco wyżej, by zobaczyć kraty i usłyszeć nawoływania. Zakład Karny w Płocku, w którym przebywa prawie 700 mężczyzn, znajduje się w samym centrum miasta. Zwykli przechodnie starają się go omijać szybkim krokiem i szerokim łukiem. Nie spoglądają w jego stronę, nie reagują na słowne zaczepki więźniów. Ale są też tacy, którzy sami decydują się, by przekroczyć bramy więzienia i spotkać się ze skazańcami. Po co? By mówić im o Jezusie, modlić się, śpiewać, ale także słuchać.

Przygoda z więzieniem

– Czy się bałam? Nie, więzienie nigdy nie wydawało mi się jakoś wyjątkowo straszne i chyba lubię odrobinę adrenaliny – mówi z uśmiechem s. Dominika, wspominając swoje doświadczenia zza więziennego muru. – Pierwsze spotkania ze skazańcami miałam jeszcze na studiach, gdy odbywałam praktyki w zakładzie karnym w moim rodzinnym mieście – wyjaśnia. S. Dominika ma 30 lat, skończyła resocjalizację, obecnie pracuje w specjalnym ośrodku szkolno-wychowawczym w Płocku. W pracy dyplomowej wykorzystała badania, jakie prowadziła wśród skazanych z płockiego zakładu karnego. – Kiedyś wpadła mi do ręki książka „Za pięć godzin zobaczę Jezusa”. To dziennik więzienny, który wywarł na mnie niesamowite wrażenie. Przedstawiał autentyczne losy pewnego Francuza, który w wieku 27 lat obrabował bankiera. Zranił wtedy śmiertelnie policjanta i został zatrzymany. Śledztwo trwało długo, więc spędził w więzieniu ponad 3 lata; w tym czasie nawrócił się. Potem wykonano na nim egzekucję. Chyba od tej książki zaczęła się moja „przygoda” z więzieniem – wspomina. Wie, że skazani muszą odbyć karę za popełnione winy. Ale wie także, że jest w nich również dobro, które trzeba wydobyć. – Zawsze miałam pragnienie, żeby dawać im tę nadzieję, żeby czuli, że nie są sami, bo jest Bóg, który czuwa, ich jedyna nadzieja – dodaje. Gdy rozmawiała ze skazańcami, większość z nich była zdziwiona, że spotyka się z nimi taka młoda siostra zakonna, która się ich nie boi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.