Co łączy historię życia siostry zakonnej, księdza i mężczyzny, którego losy przyprowadziły z Wilna do Płocka? Odpowiedzą zgodnie, że miłosierdzie Boże.
Nawet jeśli po oficynie i po zakonnej celi s. Faustyny w Płocku nie ma śladu, to tajemnica objawień i świętej jest cudowną nicią, która łączy ludzi i ich biografie.
Praktycznie przez całe swoje zakonne życie s. Petronela Uchrońska jest związana z Płockiem i z Białą. Przyjechała tu w 1966 roku. – Pamiętam jeszcze oficynę, w której była cela s. Faustyny. Wtedy była już w bardzo złym stanie. Z roku na rok popadała w ruinę, aż w końcu ją rozebrano – wspomina siostra. W 1990 roku wzięła udział w przejmowaniu przez siostry zrujnowanej przez 40 lat własności. – Wygląd budynków był okropny – czarne ściany, dziurawe dachy – opisuje s. Petronela stan kamienicy przy Starym Rynku. Pamięta jednak wcześniejsze lata i przypomina niektórych pielgrzymów, którzy przyjeżdżali do Płocka nawet z daleka i po cichu pielgrzymowali do zamkniętego klasztoru. – Pamiętam, jak przyjeżdżali księża i świeccy, aby oglądać miejsce, gdzie była s. Faustyna. Jeden z kapłanów bardzo chciał wziąć z tamtego miejsca kamień węgielny pod budowę kościoła w swojej parafii. Takich przypadków było więcej. Po kryjomu wybierałam się w tamto miejsce, zajęte przez zakład wychowawczy. Ktoś jednak zauważył, że tam chodzę, bo wkrótce szczelnie zamknięto furtkę i nie mogłam już tam wracać – mówi s. Petronela.
Po usunięciu sióstr ze Starego Rynku mała ich grupka zamieszkała przy seminarium duchownym. Ze starego klasztoru do nowego miejsca pobytu siostry wzięły ze sobą figurę Matki Bożej Miłosierdzia – tę, która dziś stoi w kaplicy sanktuarium na Starym Rynku. Dla zgromadzenia kupił ją abp Nowowiejski. – W seminarium zajmowałyśmy się wypiekaniem opłatków. Pracowałyśmy we trzy – s. Bernardyna, ja i s. Joachima – mówi s. Petronela. Jedna z nich – s. Joachima Głuc – wraz ze św. Faustyną składała śluby zakonne. Jeszcze na Starym Rynku pracowała w klasztornej piekarni, po usunięciu sióstr z klasztoru w 1950 roku zamieszkała przy seminarium duchownym. Wreszcie ostatnie lata życia spędziła w Białej. Tam też zmarła w 1985 roku i została pochowana na miejscowym cmentarzu.
To s. Joachima znała przedwojenną recepturę na niezapomniany, pachnący chleb, w który płocczanie zaopatrywali się w piekarni "U Anioła”. O swojej współsiostrze św. Faustynie mówiła, że ukrywała się, nie wynosiła się darem Bożym, który otrzymała. Przy tym była wesoła, bezpośrednia i chętnie spędzała czas z wychowankami zakładu "Anioła Stróża”.
S. Petronela opisuje również dawny dom zakonny w Białej, zbudowany z gliny i kamienia, niewielki. Prowadziły do niego piękny ogród i ganek. O tym miejscu wspomina św. s. Faustyna w "Dzienniczku”, gdy w pewnej chwili, niosąc zerwane w ogrodzie kwiaty, usłyszała słowa Jezusa: "Córko, dla kogo niesiesz te kwiaty?”.
ks. Włodzimierz Piętka