Nowy numer 17/2024 Archiwum

Symbol wierności przejdź do galerii

Krzyż pątniczy od grobu bł. ks. Jerzego Popiełuszki dotarł do parafii św. Aleksego dzięki Kościelnej Służbie Porządkowej Totus Tuus na warszawskim Żoliborzu. To 47. taki krzyż postawiony na terenie Polski i w dwóch miejscach poza granicami kraju.

Siostrzenica bł. Ks. Jerzego, Grażyna Siemion i Andrzej Melak   Siostrzenica bł. Ks. Jerzego, Grażyna Siemion i Andrzej Melak
Agnieszka Małecka/GN
Służba Porządkowa powstała najpierw jako formacja zabezpieczająca pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski, zabezpieczała też Msze za Ojczyznę, odprawiane przez ks. Jerzego. I to właśnie ci ludzie, czuwali dzień i noc przy trumnie męczennika i podjęli trwającą do dziś wartę przy jego grobie.

W KSP od lat jest też Elżbieta Socha, która przyjechała na płocką uroczystość. Dzień „zaginięcia” ks. Popiełuszki wspomina dla „Gościa” tak: - Miałam wtedy 31 lat. Kiedy dotarła do nas wiadomość, że zaginął ks. Jerzy, powiedziałam do rodziców: ja jadę do Warszawy. Poszłam na stację i akurat był pociąg. Na Żoliborzu w kościele - tłumy ludzi. Trwałam na modlitwie do rana. Wszyscy czekaliśmy, że będzie jakaś pozytywna wiadomość. Pamiętam to niezapomniane „Ojcze nasz” i słowa: „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy”, które nie mogły nam przejść przez gardło. W dniu pogrzebu ks. Jerzego, i mama, tata i ja ciężko rozchorowaliśmy się. Płakałam, ale rodzice mi wytłumaczyli: „dziecko, nasza ofiara ma być modlitewna, żeby tam było wszystko spokojnie” – opowiada pani Elżbieta. Ks. Jerzemu, którego dobrze znała, ona i setki innych ludzi zawdzięczali wewnętrzny spokój.  - Ten jego spokój docierał do każdego człowieka. Wszystkie problemy stawały się dużo mniejsze, nieistotne. A przecież on doświadczał wtedy kampanii nienawiści i kłamstw – mówi pani Elżbieta. Już po śmierci ks. Jerzego, opowiadała o nim pielgrzymom, którzy przyjeżdżali do jego grobu i muzeum w parafii św. Stanisława Kostki. Wspomina, że przy takich okazjach i w różnych trudnościach czuła z góry pomoc ks. Jerzego. On nigdy nas nie zawodzi, zapewnia członkini Służby Kościelnej.

Błogosławionego wspominała dla nas także siostrzenica ks. Jerzego, Grażyna Siemion, która w trakcie uroczystości w Trzepowie, wraz z Andrzejem Melakiem trzymała do ucałowania relikwie swojego wuja. – Kiedy przyjeżdżał do rodziny, nawet na krótko, to odwiedzał wszystkich po kolei, i rodzeństwo i swoją mamę. Zdążył jeszcze pokierować trochę moim życiem, bo niedługo przed śmiercią, przyjechał do nas i powiedział, że jest w Warszawie szkoła pielęgniarska, znał przecież dobrze środowisko medyczne. Teraz mogę spłacić ten dług, bo po latach wróciłam do Warszawy, i to tam, na Żoliborz. To jest coś niesamowitego, móc się modlić do niego, pamiętając go – podkreśla pani Grażyna, która uczestniczy w pielgrzymkach z krzyżem pątniczym od grobu swojego wuja.

Krzyże pątnicze zaczęto stawiać na prośbę samej Marianny Popiełuszko. Mama ks. Jerzego prosiła członków KSP, by w miejscach posługi jej syna postawiono krzyże. Najpierw miało ich być 12- ile lat kapłaństwa jej syna, ale liczba ich rozrosła się do 47.

 

 

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy